"Clerks" Kevina Smitha to film, który dziwnym trafem chwyta dosłownie od pierwszej do ostatniej sceny. Na zasadzie "efektu domina" byłem porażany śmiechem systematycznie. Dla niektórych nie jest zapewne humor najwyższych lotów. Jednak jest to dla mnie jak najbardziej do usprawiedliwienia. Reżyser stara się śmiało oceniać nasze czasy i chociażby dlatego potrzebuje takich, a nie innych gagów. Przygląda się bacznie pokoleniu ludzi słabych i bezczynnych, marnujących lata na błahych sprawach. Ocenia biurokrację naprawdę błyskotliwie. Komentuje bezpardonowo coś się da i zostawia tuż po seansie z ciekawymi przemyśleniami. "Clerks" to przede wszystkim sprawnie opowiedziana historia. Odrobinkę skomplikowana i może czasami banalne, ale mimo tego niezwykle oryginalna. Odpowiednie jej tempo podsycane jest przez aktorów w połączeniu ze świetnym dialogami. To co najbardziej się ceni w wizji twórcy to brak hipokryzji w podjęciu tematu. Film jest nie tylko "głupkowatą komedią", ale jawi się jako kino autorskie. Podsumowując "Clerks" to produkcja, której nie należy oceniać powierzchownie. Jest to coś z serii forma wyraża treść. Jednocześnie Smith udowadnia, że za niewielkie pieniądze może skonstruować ciekawy film. Wystarczy tylko rozejrzeć się dookoła!