Nie wiem jak można ,tak czepiać się ''efektów specjalnych'' [że to to nie straszne ,śmieszne itd] do ponad 30letniego filmu ! Ludzie ! To były zupełnie inne czasy ! Inna mentalność panująca wśród społeczeństwa ,co inne ludzi straszyło ,jak i również co inne rozśmieszało [chociaż , są wyjątki ,wieeelkie wyjątki ]
Mam 16 lat, uwielbiam oglądać filmy z lat w których to [niestety] nie dane mi było żyć .
Prawdziwy horror ,nie może straszyć widza hektolitrami krwi ani zmasakrowanymi ludzkimi ciałami ,wiec śmiem twierdzić iż ''Coś'' to jeden z najlepszych horrorów [PRAWDZIWYCH HORRORÓW ] jakie powstały !
Nie widzę sensu porównywania tego filmu do serii filmów ''Obcy'' ,w których to założę się ,że budżet był co najmniej dwukrotnie wyższy od ''The Thing '' .
Coś to absolutny geniusz budowania napięcia. Najlepiej oglądać na słuchawkach i w nocy oczywiście. Wtedy robi wrażenie. Ale już pierwsza scena jest niepokojąca. Przecież ile może przebiec jeden pies? Do tego genialny motyw. Jeśli chodzi właśnie o nie powiem wprost: Carpenter i Morriccone są największymi geniuszami w historii kina grozy. Halloween, The Thing, Mgła... I można tak kontynuować :)
Dla mnie Coś to filmowy klasyk. Oglądałem go już wiele razy i przyznam się szczerze, że pewnie jeszcze do niego wrócę. Dla mnie to nie ma absolutnie żadnego znaczenia, że film jest z at osiemdziesiątych. Efekty specjalne ciągle robią wrażenie, a ścieżka dźwiękowa tak niesamowicie potęguje uczucie wyobcowania, towarzyszące naukowcom w bazie. Zabawne, też było jak MacReady ciągle mylił Norwegów ze Szwedami:-)
Jakbym oceniał ten film 30 lat temu może i byłby filmem dobrym. Teraz co najwyżej wywołuje atak śmiechu.
podpisuję się pod Twoją opinią. A ci co piszą, że ten film teraz "co najwyżej wywołuje atak śmiechu" niech oglądają masowo tłuczone horrorki klasy C, gdzie krew leje się tonami, a panienki krzyczą głośno i przeraźliwie :)
Przegrałbyś zakład. "Coś" miało budżet 15 mln, a "Obcy" 11 mln. Oba filmy świetne jednak "Coś" bardziej mi się podobał. 10/10
Jeszcze jedna zaleta The Thing. Nie miał durnowatych sequeli jak wiele filmów. Nigdy nie dowiemy się co stało się z MacReadym i jego kolegą i czy Coś opanował śwait :)
No cóż ,ja z zakończenia wywnioskowałem ,że jego kolega również został zarażony :)
Ale to tylko mój wniosek .
Kieruję się tym jaką zrezygnowaną [MacReady] miał minę ,i jak zamykał oczy , to mówiło samo przez się , [zamykał oczy ,po rozmowie ze swoim kolegą ,jak dla mnie oznaczało to ''stratę nadziei '' ''brak sensu sprzeciwiania się'' i tak dalej ]
O ile dobrze pamiętam to jego kolega ,uśmiechnął się ? Uśmiech w takiej sytuacji ,jak dla mnie nie jest normalny .
Pozdrawiam .
Co do zakończenia, polecam wpis z Wikipedii, gdzie można przeczytać:
"Na jednym z dodatków umieszczonych w wydaniu DVD montażysta filmu, Todd C. Ramsay, opowiada o propozycji, jaką złożył Carpenterowi. Chodziło o nakręcenie alternatywnego zakończenia z happy endem, z przyczyn czysto ochronnych, dopóki Russell był wciąż w pobliżu. Carpenter zgodził się i nakręcił scenę, w której MacReady zostaje uratowany i poddany badaniu krwi, które potwierdza, że nadal jest człowiekiem. Scena ta była umieszczona w dwóch próbnych pokazach filmu, jednak ostatecznie Carpenter zrezygnował z niej i uznał, że znacznie lepsza będzie wersja o nihilistycznym wydźwięku. Należy jednak dodać, że alternatywne zakończenie stanowi ważny punkt zaczepienia dla wydanej w 2002 roku gry komputerowej The Thing. Nakręcone zostało także drugie alternatywne zakończenie. Ukazuje ono płonące ruiny bazy następnego dnia po ostatniej rozmowie McReadego z Childsem. Z ruin wybiega Coś, podobnie jak na początku filmu ukrywające się pod postacią psa."
To tam jeszcze został jakiś pies? Nie kojarzę, wydawało mi się że po wybuchach i pożarze zostali tylko wspomniani dwaj.
Zapomniałeś, że jest jeszcze lecące UFO w tym zakończeniu.
Jest to bardzo dobre zakończenie.
A ja wiem. Nie wiem natomiast jak mam inaczej oceniać film skoro to mają być doznania estetyczne a tu z nimi kiepsko. Mam oceniać za sam pomysł? Dać 10 za to że film jest fanie pomyślany i tłumaczyć że wygląda do d.... ale to nie szkodzi?
Skąd wiesz że były inne czasy jak masz 16 lat zastanów się co piszesz.
I dlaczego nie można porównywać filmu do obcego? Coś wygląda poprostu badziewnie w porównaniu do Aliena i o czym tu gadać? Że nie ma sensu porównywać? Jak nie do Aliena to do czego?
Bardzo cenię Coś ale niestety efekty w tym filmie to jest badziewie do kwadratu. To jest jedyna ale poważna wada tego obrazu. Problem jednak największy nie jest w marnych efektach, być może autor dysponował faktycznie zbyt małym budżetem. Słabe efekty to nie błąd, błędem jest ich nadmierne pokazywanie. Film traci przez to że to tytułowe coś jest pokazywane za często i prawie zawsze wygląda komicznie. Być może to kiedyś było straszne ale teraz jest komiczne i taki wytrawny gracz jak Carpenter powinien to przewidzieć. Chociażby scena kiedy gościowi się otwiera klatka piersiowa i to co się dzieje dalej.... to woła o pomstę do nieba.
Gdyby w scenach gdzie widzimy coś było np mniej światła czy poprostu byłoby mniej ujęć z tym stworem film by nie stracił na atmosferze a dziś oglądałoby się go lepiej. Ten sam błąd popełnili twórcy kolejnej części, która niedawno ujrzała światło dzienne. Te efekty za naście lat będą śmieszne a jest ich jeszcze więcej.
Koniec końców nie efekty są błędem tylko ich nadmierne uwypuklenie. To jest poprostu błąd w sztuce i nie pitol że tak nie jest. Stąd niestety Coś leży i kwiczy na tym polu w porównaniu do obcego i nic tu nie zmieni ani obłędny klimat ani muzyka. Wszystko perfekt tylko ktoś przegiął z efektami.
Obcego rzadziej było widać gdyż tak była jego natura, był szybki zwinny atakował z ukrycia trudno bylo drania zobaczyć a co dopiero rozwalic , tutaj coś bylo raczej niemrawe jak juz sie ujawnilo, niezgodze się z Tobą że efekty są słabe gdyż dla mnie takie własnie efekty są bardziej naturalne i podejrzewam wymagaja wiekszego nakładu pracy niż niejedno komputerowe cgi, ktorym zapchane sa dzisiejsze produkcje
Co tam wygląda do d**py? Z "d**py" to użyli CGI w prequelu.
"Te efekty za naście lat będą śmieszne a jest ich jeszcze więcej. "
Powalający argument. To tak jak twierdzić, że w czasie kina czarnobialego za iles tam lat będzie wyglądało źle.
Minęło 30 lat i efekty wyglądają bardzo dobrze. Za kolejne będzie tak samo.
Nie potrafiłem się wczuć w ten film. Nie czułem rosnącego napięcia, nie ruszył mnie widok potwora. Zauważałem natomiast błędy, hm, techniczne. Dobrze to napisał @gacek776: za dużo pokazywania naszego Cośka. Zbyt wyraźnie mogliśmy go zobaczyć i przez to stracił na 'straszności'. Najbardziej bił mnie po oczach w tej dwugłowej formie - podejrzewam, że nawet widz z lat 80-tych zauważyłby, że ta kukła nie przypomina ludzkiego ciała. Wykrzywiona, zastygła twarz powinna być przerażająca, polarnicy powinni moczyć się ze strachu na samą myśl, że to kiedyś było człowiekiem. Wyszło trochę groteskowo, właśnie przez zbyt długie ujęcia, dzięki którym widz mógł się Temu przyjrzeć i zauważyć tą sztuczność. Filmowcy pewnie nie mieli zbyt wielu technik animacji i tworzyw sztucznych do wyboru, więc radzili sobie jak mogli, licząc na porażenie widza samą niezwykłością kształtu i zachowań potwora.
Rozumiem, że ja - widz z 2013 roku - po obejrzeniu dziesiątek mniej lub bardziej udanych horrorów, filmów Sci-fi czy sensacyjnych z mnóstwem efektów specjalnych w zupełnie inny sposób odbieram starsze filmy niż widzowie, dla których to była nowość. Chciałbym móc oglądać takie filmy bez tego balastu, tak jak ludzie, którzy żyli w tamtych latach. Chciałbym nie zauważać niedociągnięć w kostiumach, braku płynności ruchów czy innych rzeczy, które wpływają na budowanie realizmu. Cóż, tak się nie da..
Dzisiejsi widzowie widzieli zbyt wiele, by móc całkowicie bezkrytycznie podchodzić do dawnych filmów. Jeśli ktoś to ignoruje to sam siebie oszukuje. Oglądam wspomnianego "Obcego" i - choć w swoim czasie uwielbiałem te filmy i nadal mam do nich sentyment - co jakiś czas zadaję sobie pytania typu: "jak można było nie zauważyć..?" To, co widz z tamtych czasów odbierał jako cud efektów specjalnych, dla nas czasem stoi na granicy kiczu i gdyby użyć tych samych technik obecnie, film zostałby uznany za tandetę.
Przecież efekty specjalne z lat 80' są 15 razy lepsze i bardziej realistyczne niż współczesne komputerowe, ludzie są strasznie głupi jeżeli tego nie dostrzegają. Analogowe efekty specjalne były lepsze, bo wyglądały realniej, były namacalne, a teraz film dostaje oscara za efekty, a na 10000000 km widać że to wytwór komputera.
No właśnie, w dzisiejszych czasach powinno się robić takie efekty jak wtedy, chociaż za samym filmem jakoś zbytnio nie przepadam to jednak oddać trzeba za niezwykle prawdziwe wykonanie, jednak dzisiejszy statystyczny gimnazjalista woli obejrzeć śmieszne i sztuczne efekty komputerowe (chyba tylko dlatego że nie umie odróżnić realnego świata od gier komputerowych w których są takie same efekty i dlatego mu się to podoba...)
Bez większych zalet? A fantastyczny klimat odizolowanej placówki pośrodku zimowego pustkowia, a napięcie sięgające szczytu, a dobijająca niepewność komu można ufać (w tym wypadku można mówić nawet o psychologii - człowiek zagrożony posuwa się do wszystkiego byle przetrwać), a oszczędny i zręcznie podkreślający to co się dzieje na ekranie soundtrack Ennio, a niejednoznaczne zakończenie pozwalające samemu sobie je dopowiedzieć?
Są filmy w których piękny zimowy klimat jest dużo bardziej odczuwalny np. Uciekający pociąg, Fargo.. soundtracki Ennio też lepsze słyszałem np. DTWA, Frantic... Były też wady takie jak myślę że przesadzona brutalność czego nie lubię (wiem że horror) zmasakrowane zwłoki, grzebanie we wnętrznościach (to już wyglądało obleśnie) , eksplodujący pies....
Nie tyle chodzi o zimowy klimat, a o atmosferę odizolowania, zaszczucia. Pośrodku zimowego pustkowia nie można liczyć na pomoc. Lepszej muzyki do tego filmu nie można było zrobić. Nie pasowała tu epicka kompozycja tylko właśnie takie pojedyncze grające na nerwach dźwięki. Podobnie jak w Szczękach sprawdziło się to perfekcyjnie. Kwestia brutalności jest bardziej osobista. Nie doświadczyłem tutaj przesytu czy też obrzydzenia ilością brutalności. Jak na inne horrory (np. Egzorcysta) tu jest wyjątkowo spokojnie.