Przed chwilą go obejrzałem. Film fajny, nawet ciekawy, ale NIE STRASZNY :((( I to dla mnie, a ja jestem typem który ogólnie boi się horrorów :):D
Jak dla mnie to Thriller z zastrzykiem SF. 7/10 :)
Bo tym dokładnie jest - thrillerem SF. Tutaj nie straszą przestarzałe i kiczowate przecież efekty specjalne. Straszy budowany przez cały film, ciężki i przytłaczający klimat stałego zagrożenia, straszy otoczka, straszy niesamowite miejsce w którym akcja się rozgrywa. To może być dosyć ciężkie do przełknięcia dla widza przyzwyczajonego do filmów w których 99% wysiłków kładzie się na efekty, a zapomina zupełnie o wszystkich innych elementach sprawiających że film chce się obejrzeć nawet po tych 26 latach - jak the Thing właśnie.
Raczej ty patrzysz na efekty specjalne...A klimat mi się spodobał owszem, ale nie tak żeby mnie przestraszył, czułem dreszczzyk niepewności ale liczyłem na coś lepszego, w sumie nie wiem czego :D Liczyłem coś w stylu ALIEN'a. Mimo wszystko film chętnie obejrzałem drugi raz i wydaje mi się, że co kolejne go włączenie będzie on mi się bardziej podobać :D
Tak się składa, że nie ma chyba drugiego filmu SF który tak by się zbliżył do Aliena po względem klimatu jak The Thing.
"Bo tym dokładnie jest - thrillerem SF. Tutaj nie straszą przestarzałe i kiczowate przecież efekty specjalne"
Brednie, brednie, BREDNIE!!!
The Thing jest pełnokrwistym horrorem, który nie tylko cały czas trzyma w napięciu, ale też przyprawia momentami o zawał serca. Makabryczne formy, jakie przybiera tytułowa Rzecz, oraz to, co robi z ludźmi, wbija po prostu w fotel!
A efekty wcale nie są kiczowate - wręcz przeciwnie, zdaje się, że nie zestarzały się w ogóle mimo upływu ponad 20 lat od premiery filmu.
Sam opowiadasz brednie. Efekty się nie zestarzały ? Kontrowersyjna teza. Ja uwielbiam The Thing i widziałem film już niezliczoną ilość razy ale stwierdzam że dzisiaj tamte efekty po prostu trącą myszką, choć z pewnością mają swój urok. To nie jest zresztą żadna wada filmu, a dla niektórych (w tym dla mnie) nawet zaleta. Fakt jest taki - to są efekty z zamierzchłej filmowej przeszłości o jakiejkolwiek współczesnej sile rażenia trudno mówić. Koniec kropka.
"The Thing jest pełnokrwistym horrorem, który nie tylko cały czas trzyma w napięciu, ale też przyprawia momentami o zawał serca."
Swoista definicja horroru. Thrillera pod to nie podciągniesz choćbyś pękł. Wszyscy wiedzą że thriller nie trzyma w napięciu a już o zawale na nim to zapomnij.
Tak naprawdę to The Thing łączy w sobie obydwa gatunki, zresztą bardzo zgrabnie. Owszem, jest ta horrowata (i KICZOWATA!!!) makabreska, ktoś nawet gore się tam doszukiwał. Ale nie to jest w tym filmie najważniejsze, tylko właśnie ten unikalny, duszny klimat stałego zagrożenia i ta psychologiczna rozgrywka (wojna niemalże) między bohaterami - a to już typowe cechy thrillera. To te cechy sprawiły że ten film jest ponadczasowy i do dzisiaj robi spore wrażenie - z pewnością nie stare efekty specjalne.
Podobna sytuacja jest ze "Jaws" Spielberga czy "Alien" Scotta, obydwa mają coś z horrorów ale o wiele bardziej pasują do gatunku thriller.
Największym minusem (DLA MNIE!) jest ta powolność i niezdarność tego Czegoś. Myślałem, że będzie nieco dynamiczna, nie mówie tu o takiej swobodzie ruchu jak obcy. Wam to nie przeszkadzało??
W filmie było mówione że rzecz atakuje w ostateczności. Dzięki przebiegłości wygrywa, bo gdyby odrazu po zainfekowani atakowała, łatwo by się dowiedzieli kto jest zarażony i poprostu go zniszczyli.
serafin66, na siłę szukasz dziury w całym...
Przecież to "coś" nawet nie było istotą w pełni tego słowa znaczeniu. Jakże więc może przeszkadzać takie jej cechy a właściwie ich brak jak szybkość czy dynamiczność ? Przecież to bardziej przypominało, nie wiem, jakiś swoisty INTELIGENTNY wirus który zarażał kolejne ofiary. Chciałbyś żeby np po wchłonięciu dziadka, "dziadek" przemierzał lodowiec z szybkością geparda? "To" działało w inny sposób. Z ukrycia, z zaskoczenia - pewnie nawet ofiary do końca nie wiedziały że nie są już ludźmi...
"To nie jest zresztą żadna wada filmu, a dla niektórych (w tym dla mnie) nawet zaleta. Fakt jest taki - to są efekty z zamierzchłej filmowej przeszłości o jakiejkolwiek współczesnej sile rażenia trudno mówić"
Nie zgadzam się. Niby wiem doskonale, że Rzeczy w filmie są kukłami z gumy czy lateksu, ale to mi wcale nie przeszkadza w odbiorze filmu. Przeciwnie, gdy widzę te deformujące się ludzkie postacie, wydają mi się takie rzeczywiste, takie plastyczne...
Stąd nie zgodzę się z tezą, że efekty się zestarzały - nie robią wcale mniejszego wrażenia, niż dzisiejsze.
"Tak naprawdę to The Thing łączy w sobie obydwa gatunki, zresztą bardzo zgrabnie"
Jestem w stanie ową tezę przyjąć.
"Owszem, jest ta horrowata (i KICZOWATA!!!)"
Bla, bla, bla...
"Ale nie to jest w tym filmie najważniejsze, tylko właśnie ten unikalny, duszny klimat stałego zagrożenia"
Którego w horrorach nie ma? Nie żartuj.
Poza tym nie mam zamiaru umniejszać roli samych Rzeczy tylko dlatego, że psychologiczne zagrywki między bohaterami robią takie wrażenie.
Pamiętam nawet, jak moją starszą namówiłem na obejrzenie tego filmu - tej samej nocy obudziła się ze snu własnym krzykiem, bo śniły jej się właśnie owe montra z filmu.
Moje bezsenne noce też kładłbym na kark makabrycznych postaci Rzeczy, a nie świadomości, że nikomu nie można ufać.
Do czego zmierzam? Do tego, że wbrew temu, co mówisz, Rzecz oddziałuje tutaj na klimat grozy, i to znacząco.
"a to już typowe cechy thrillera"
Tyle, że pojawia się tutaj jakaś historia nie z tej ziemi, a to już zdecydowanie nie jest typowa cecha thrillera. Te filmy opowiadają raczej o jak najbardziej realnych psychopatach, o potworach w ludzkiej skórze, a nie o stworach z kosmosu, które potrafią przybierać postać swoich ofiar.
"To te cechy sprawiły że ten film jest ponadczasowy i do dzisiaj robi spore wrażenie - z pewnością nie stare efekty specjalne"
Obydwa elementy filmu mają tu podobny "wkład".
"Podobna sytuacja jest ze "Jaws" Spielberga czy "Alien" Scotta, obydwa mają coś z horrorów ale o wiele bardziej pasują do gatunku thriller"
Jaws - tak, Alien - nie.
"Nie zgadzam się. Niby wiem doskonale, że Rzeczy w filmie są kukłami z gumy czy lateksu, ale to mi wcale nie przeszkadza w odbiorze filmu. Przeciwnie, gdy widzę te deformujące się ludzkie postacie, wydają mi się takie rzeczywiste, takie plastyczne...
Stąd nie zgodzę się z tezą, że efekty się zestarzały - nie robią wcale mniejszego wrażenia, niż dzisiejsze."
Na mnie same efekty większego wrażenia JUŻ nie robią. Tak jak np nie robi wrażenia teledysk do "Thrillera" Jacksona chociaż kiedyś o mało co nie zaliczyłem na nim zgonu przed tv. I to nie tylko dlatego że te efekty są wyraźnie przestarzałe i sztuczne, po prostu już mi się opatrzyły, nie tak jak Twojej matce która film widziała po raz pierwszy i jak piszesz strasznie się bała. Do tego dochodzi też kwestia opatrzenia się widza z nowoczesnymi efektami specjalnymi w kinie. Dla takiego widza, połykacza nowych produkcji naszpikowanych CGI, to efekty w The Thing są takie sobie słabo-średnie, i zapewne nie ma w tym nic dziwnego. Dlatego też tym bardziej doceniam fakt że ten film to coś o wiele więcej niż efekty. O czym zdaje się że zapominają twórcy dzisiejszych produkcji, już dzisiaj nieoglądalnych a za parę lat wręcz odpychających.
"Którego w horrorach nie ma? Nie żartuj."
A pewnie jest, z reguły nie oglądam. Chodzi tylko o to że wyjeżdżasz mi z "bzdurami" a tymczasem nie ma w tym filmie takiej rzeczy która nie pasowałaby do definicji thrillera. Nawet owe straszydła - mogę podciągnąć pod Thriller SF i tyle. Dlatego napisałem że te dwa gatunki na tyle się przenikają w tym filmie że możemy się spierać do sądnego dnia.
"Tyle, że pojawia się tutaj jakaś historia nie z tej ziemi, a to już zdecydowanie nie jest typowa cecha thrillera. Te filmy opowiadają raczej o jak najbardziej realnych psychopatach, o potworach w ludzkiej skórze, a nie o stworach z kosmosu, które potrafią przybierać postać swoich ofiar."
Tej historii spoza ziemi jest tutaj jak na lekarstwo, ale rozumię co masz na myśli. Rzeczywiście, thrillery najczęściej trzymają się bliżej ziemi. Ale znów taki "Piątek 13 tego", "Halloween", "Teksańska masakra...", "Scream" toż to ponoć klasyczne horrory są, czyż nie ? A również pasują do tej definicji. Jak mówię granice się już dawno całkiem zatarły.
"Jaws - tak, Alien - nie."
To ciekawe, bo abstrahując od miejsca akcji obydwa filmy są dosyć podobne. I tu i tu jest walka przez dłuższy czas seansu "z czymś" co wyżera odpowiednio pasażerów statku i turystów. I tu i tu straszy coś czego nie widać. Tak więc psychologiczna (najbardziej szarpiąca nerwy) strona tych filmów, bierze górę. Mnóstwo podobienstw nawet w prowadzeniu samej fabuły...