Chodzę w nocy na most na autostradzie. Totalny izolacjonizm. Wieje jest bardzo zimno, kaptur na
głowę i doznaję zimna (pełne wychłodzenie organizmu) i rozmyślam nad filmem wciąż mając w
głowie muzykę Morricone. Swiruję przy tym filmie zwłaszcza w zimie (tylko wtedy go oglądam) i wiek,
lata, które tworzą jeszcze większy dystans między mną a filmem nic nie zmieniają. Ten film to
petarda.
hehe, odwazne refleksje mistrzu. ale zajebiscie, podoba mi sie zajawka i odbior filmu. w ciszy zimowego wieczoru smakuje on najlepiej, jest genialny, niedoscigniony i wyjatkowy.
...nucę sobie wtedy melodię z ostatniej sceny, jak na totalnym zimnym pustkowiu płonie baza...
W klimatach izolacji ten film stoi naprawdę wysoko. Chyba tylko w pierwszym Obcym i Lśnieniu można doświadczyć podobnych emocji.
Nie będę oryginalny - bardzo dobry wpis! Dla mnie też najważniejsze w tym filmie jest klimat absolutnego zimna i do tego zimna muza Moricone. Mam bardzo podobne odczucia jak Ty.
Zabawne ze przez muzyke do tego filmu ennio morricone dostal swoja chyba jedyna nominacje do zlotej maliny. W takiej izolacji jak na arktycznym pustkowiu nie ma co wydawac dzwiekow i utwory tak swietnie wpasowuja sie do klimatu filmu bo w nich tez uzywana jest minimalna ilosc roznych dzwiekow, sa monotonne i zimne co wcale nie czyni ich zlymi i kompletnie sie z ta nominacja nie zgadzam