PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=633150}

Co jest grane, Davis?

Inside Llewyn Davis
2013
6,7 27 tys. ocen
6,7 10 1 26626
7,2 66 krytyków
Co jest grane, Davis?
powrót do forum filmu Co jest grane, Davis?

Nominowany do Złotej Palmy "Inside Llewyn Davis" przez pewien czas był nawet wymieniany jako faworyt do zgarnięcia statuetki w Cannes, choć raczej dobrze się stało, że werdykt był inny. Najnowszemu filmowi braci Coen daleko bowiem zarówno do ich sztandarowych dzieł ("No Country for Old Men", "Fargo", "Big Lebowski", "Barton Fink") jak i ich mniej znanych a ciągle solidnych produkcji ("A Serious Man", "Miller's Crossing"). Zapewne nie jest to ich najsłabszy film (choć sam wszystkich jeszcze nie widziałem), ale tym razem duetu braci nie było stać na wiele.
Historia zblazowanego muzyka folkowego, bezwiednie włóczącego się po Ameryce i bezowocnie próbującego zainteresować kogoś swoim śpiewem, spodobać się może raczej tym, którzy lubią spokojne kino, bez początku i bez końca. Poza perypetiami głównego bohatera, niewiele jest tu z typowych elementów twórczości braci Coen. Co prawda duet reżyserów próbuje zawikłać scenariusz w zakamarki (jak choćby kwestia ciąży bohaterki granej przez Carey Mulligan) czy rozśmieszyć widza paroma gagami (co im się nawet udaje), to jednak historia przedstawiona była mi ciągle obojętna.
Być może plusem filmu jest to, że historia rozgrywająca się w środowisku osób związanych z amerykańskim folkiem nie stanowi żadnego hołdu czy laurki złożonej temu gatunkowi muzyki (a wręcz przeciwnie, główny bohater, potrafiący operować i głosem, i słowem, i muzyką jest skonfrontowany z masą wyrobników nagrywających badziewie). Sam film odcina się od wszystkiego tego, co często można znaleźć w biografiach muzycznych, czyli życiorysu muzyka jako ciągłego ciągu alkoholowo-narkotykowo-seksualnego z uczuciem w tle.
Niestety Coeni powracający do kina niezaleznego całkowicie niepotrzebnie sięgają bo zbędne środki formalne, jak choćby CGI uderzajace po oczach swoją sztucznością. Cóż, pozostaje tylko mieć nadzieję, że kolejny film braci będzie znacznie lepszy.

ocenił(a) film na 8
gowniarz_wyniosly

oj, nie zgodzę się - jeden z lepszych ich filmów. Trochę przypomina mi Big Lebowskiego. Fajny, symboliczny, opowiadający o przypadkowości istnienia, rozgrywany w knajpie, gdzie debiutował Bob Dylan (jest chyba zresztą zapowiadany tuż przed sceną, gdy Davis dostaje w szczękę). Piękna, spójna narracja. Znakomite kino Coenów! jak powszechnie się uważa - wielki i niezasłużony przegrany tegorocznych oscarów (ale to niewielka strata)

ocenił(a) film na 6
jos_fw

"Big Lebowski" to jednak był postmodernizm, zabawa kinem i przede wszystkim film, który miał ręce i nogi. A "Llewyna Davisa" jeśli miałbym do czegoś przyrównać to raczej do "Nieustających wakacji" Jarmuscha. Kilka dni z życia głównego bohatera, włóczącego się bez sensu i celu. Przyznam jednak, że takie kino może mieć swój urok pod warunkiem, że zostanie dobrze zrealizowane - przynajmniej od strony scenariuszowej. U braci wyszło to tak sobie, niby parę motywów się domyka, ale jednak nie przypomina misternie splecionej konstrukcji (którą chyba zresztą być nie miało). Film jest spięty klamrą, nie wiem jednak jaki sens miał ten zabieg.
Natomiast co do tej przypadkowości, to dotychczas Coeni to bardzo mocno eksponowali w swoich filmach, czy w Fargo, czy w Tajne przez poufne, tutaj nawet nie zwróciłem uwagi, że ten motyw pojawiał się u nich dosyć często.

ocenił(a) film na 8
gowniarz_wyniosly

Właśnie o to chodzi - to z punktu widzenia filozofii filmu nie mogła być misternie pleciona konstrukcja. Dziś przeczytałem recenzję Sobolewskiego, która częściowo zgadza się z moimi intuicjami. Zwraca tam uwagę jeszcze na figurę kota - zmiennego, kapryśnego, wymykającego się - ma to być symbol celu życia człeka; nawet jak go już osiagamy, to nie jest tym, czego oczekiwaliśmy, zawsze zostajemy niespełnieni...

ocenił(a) film na 8
jos_fw

A "średniak" Coenów to i tak kino wysokiej półki dla innych, dodam