Przeczytałam ostatnio książkę Jamesa Bowena, "Kot Bob i ja". Jest to prawdziwa historia ulicznego muzyka i jego kota. Kot jest też taki fajny rudy, a muzyk jest długowłosym blondynem. Kota prowadzał na smyczy albo nosił na ramieniu. Kot nie ucieka, raz się tylko przestraszył psa.
W takim razie mój przygarnięty dwa dni temu (!) kot jest wybitnym wyjątkiem, bo dziwnym trafem daje się nosić. Ot, zagwozdka.