To chyba najbardziej mnie uderzyło podczas seansu. Czy nie lepiej czasem darować sobie pobieżne
i bardzo, bardzo dosłowne tłumaczenie teksów piosenek w filmach? W pewnych momentach słowa
w ogóle nie tworzyły żadnej całości, ot tak, taki zlepek. Oglądając "Co jest grane, Davis?" przy takim
tłumaczeniu naprawdę widz może mieć wrażenie, że piosenki są po prostu durne i nie warte
ponownego przesłuchania ;)
Oglądając film nie oczekiwałam żadnej głębszej puenty i jej nie dostałam. O, na miłe, niedzielnie
popołudnie. Wielki plus za zdjęcia i za soundtrack. Mimo wszystko dialogi też zapadają w pamięć.
Polecam tym, którzy nie oczekują od obrazu fajerwerków, wybuchów i szybkich zwrotów akcji :)