Pfeifer byla rewelacyjna, Ford wprawdzie nie bardzo mi pasował do roli psychopatycznego męża jednakże...Całośc może nie bardzo rewelacyjna (jak na reżysera " Forresta Gumpa")ale trzeba przyznać, iż film naprawdę trzymał w napięciu. Wbrew temu co tweirdzi niejaka Pani Ewelina Nasiadko. Nie sądzę
bowiem, aby niewiele scen było dla widza zaskoczeniem. Wręcz przeciwnie. Podskoczyłam nieomal w fotelu kiedy ni stąd ni z owąd pewien mężczyzna (de facto widz) wydobył z siebie przerażający krzyk w momencie, w którym to reżyser nie przewidział żadnych "krzykowych" atrakcji(bynajmniej) To niezbity dowód, że film trzymał w napięciu nawet płeć brzydką...W trillerze nieważna jest bowiem autentyczność faktów czy też możliwośc ich zaistnienia w świecie rzeczywistym, ważne jest aby widz wyszedł z kina pełen wrażeń i aby choć przez parę chwil po filmie jego umysł był zaprzątnięty myślą o straszliwości obrazu, który obejrzał !