Film bezpośrednio mówiący prawdę o otaczającym świecie. Częściowo podzielam poglądy głównego bohatera. Allen był za stary żeby zagrać główną rolę ale na szczęście Larry David wywiązał się ze swojego zadania znakomicie. Po średnio udanych Scoopach i innych Allen w dobrej formie, mała konkurencja wśród obecnie kręconych filmów.
... zapomnialem dodac, ze 10 glownie za monolog glownego bohatera na poczatku filmu :) reszta to maly, troche niekonsekwentny ale dobry dodatek
Też się podpinam. Bardzo mi się podobała przemiana Melody kompletnie natomiast zaskoczyła zmiana jej matki - Marietty. Trochę się pośmiałam czasem zamyśliłam. Takie filmy lubię.
Piękny film? w jakim sensie? Początek zasługuje naprawdę na miano jednego z lepszych, intrygujący, nieco uszczypliwy widzom monolog aż przyprawia o uśmiech, tylko sam początek nie wystarcza. Film nie jest piękny, gdyby był kręcony trochę później można byłoby podpiąć go pod nihilistyczne zapędy hipsterów. Nie jest to "dzieło" o otaczającym nas świecie, tutaj piękne 20-latki nie wiążą się z biednymi, toksycznymi starcami, nie obnoszą się ze swoja głupotą, tutaj ludzie nie depczą swoich przekonań, wiary, ojczyzny, a przede wszystkim godności, wychodząc później na szczęśliwych i spełnionych, a każdy bije im brawo, bo są przecież tacy odważni. Osobiście byłam zażenowana rozwojem akcji; matka głupiej ślicznotki, obnoszącej się swoim idiotyzmem wszędzie, zostaje fotografką aktów, śpiąc z dwoma facetami jednocześnie (żadnemu z nich to rzecz jasna nie przeszkadza, ah, to takie nowoczesne), zostaje przyjaciółką swojego byłego męża, który okazuje się być gejem. A sam Pan Boris? Cóż, chyba nawet za spore pieniądze nie chciałabym spędzać czasu z tak obraźliwym starcem. Niby film namawia do tolerancji, ale sylwetka głównego bohatera przekreśla wszelkie próby takiego działania - jest toksycznym, starym hipochondrykiem, który będąc zaciułanym geniuszem, myśli, że ma prawo do obrzucania błotem całego świata. Film był przykry - pokazał czysty naturalizm. Nie przemówił do mnie, nawet w momencie gdy wszyscy są szczęśliwi z miłościami swojego życia. Pionta filmu, aby robić to co nas kręci jest niekoniecznie poprawna, szkoda, że nie ujęli w owym dziele zboczeńców, gwałcicielów, morderców, itd. Myślę, że wtedy byłoby dopiero zabawnie. Bo przecież w życiu chodzi o to, by robić "co nas kręci, co nas podnieca". Niesprawiedliwe byłoby nazwać ten film niesamowicie złym, go oglądnęłam do końca, czekając na rozwinięcie, ale nie jest to też dobre kino. Gdzieś pośrodku, taka trochę melodramatyczna fantastyka. Pozdrawiam.