Nie przypomina to komedii ani raz się nie uśmiechnęłam już po kawałku filmu miałam ochotę wyłączyć, ale jakoś dobrnęłam do końca...Nie rozumiem skąd tak wysoka nota tego filmu...Nie POLECAM TYM KTÓRZY CHCĄ ZOBACZYĆ DOBRĄ I ŚMIESZNĄ KOMEDIE!!!
Humor w tym filmie był bardzo sarkastyczny, a nie wyłożony na tacy jak w Kac Vegas czy parodiach Mela Brooksa. Jednym przypadł do gustu, innym nie. Jak dla mnie film był bardzo zabawny więc Twoje polecenie na dobre by mi nie wyszło :)
Zupełnie się zgadzam. Nie spodziewałam się takiej żenady u Allena. Zamiast się śmiać zbierało mi się na wymioty. Tak samo jak sim2011 nie polecam nikomu tego filmu. No chyba, że widz ma ochotę na skrajnie antyreligijną lewacką propagandówkę.
Myślałam już, że ja jestem jakaś dziwna skoro taka wysoka nota, a mi się nie podoba...:)
Tutaj Cię boli, tak? Nie pasuje do światopoglądu więc jest zły. Dobrze, że to film, nie książka, bo pewnie zechciałabyś ją spalić na wielkim stosie... I żeby nie było niedomówień - film podobał mi się średnio. Ale ze względów merytorycznych, a nie dlatego, że z katoliczki zrobił Allen debilkę. Trochę dystansu życzę.
Nie, nie chciałabym jej spalić, bez przesady. ;) Chyba nie wyraziłam się dość jasno. Spróbuję się poprawić. Nie wiem, czy zauważyłeś ale to, że katoliczka jest debilką jest tylko jednym z niewielu antyreligijnych elementów. Chodzi mi raczej o to, że w innych filmach Allena jego życiowe poglądy (również te antyreligijne) są wplatane z zgrabny, nienachalny sposób. Zauważamy je, ale nawet jeśli myślimy inaczej nie psuje nam to oglądania całego filmu. To jest właśnie dobre kino. Ale tutaj Woody wykłada wszystko tak nachalnie, w jawny i arogancki sposób szydzi z religii, że bardzo ciężko było mi oglądać ten film .A pozatym nie chodzi mi tylko o religię, ale skoro tak ironicznie skomentowałeś moją wypowiedź,więc to akurat tłumaczę. Zgadzam się z Tobą, że ,,względy merytoryczne" również psuły oglądanie. Dokończyłam oglądanie filmu tylko z sympatii do reżysera, który niestety bardzo mnie zawiódł.
Napisałeś ,,trochę dystanu życzę." I moim zdaniem właśnie tego brakuje filmowi ,,Whatever works". :)
OK, Twoje zdanie, Twoje prawo do oceny. Ja akurat nie zauważyłem tu bardziej jawnego szyderstwa z religii niż zwykle. Raczej to co zwykle właśnie - czyli ironiczne podejście. Film taki sobie z różnych powodów - mnie na przykład drażniło to, że główny bohater jest jakby "odbiciem" Allena: neurotyk z niepohamowanym słowotokiem. Może to było zamierzone, ale dla mnie sztuczne, płytkie i nie pasujące. I tego typu argumentów używałbym krytykując ten film. A nazywanie go "antyreligijną lewacką propagandówką" jest, wybacz, ale dość proste (delikatnie rzecz ujmując), porównam to do walki przy pomocy topornych wideł z finezyjnym przeciwnikiem używającym szpady, by ukłuć tu i ówdzie... Jednak jak napisałem, to Twoje zdanie, dziwi mnie tylko trochę, że żywisz sympatię do Allena, a trochę ironii i sarkazmu na tematy religijne tak Cię oburza...