z przykroscia stwierdzam - to wszystko juz było. Schematyczne dialogi, te same kadry, takie same zarty. Kolejny film W.A (pomijajac Sen Kasandry;/), niczym specjalnie różniacy sie od pozostałych. Przykro mi, ten film można obejrzec w telewizji lub "na komputerze", pójście do kina nie zaowocuje niczym poza kilkoma parsknieciami.
Nie zgadzam się, ponieważ uważam, że jest to oryginalna historia. Uśmiałam się, gdy go oglądałam, i z przyjemnością obejrzałabym go w kinie i na pewno moją reakcją nie byłoby "kilka parsknięć" (btw. nie podoba mi się to określenie, pasuje mi ono do narcystycznych, zadufanych, nieprzyjemnych podczas konwersacji osób).
Uważam, że ten film potrafi przyciągnąć uwagę widza.
Ciekawe dialogi, dobre kadry, świetna obsada.
Polacy niestety zepsuli go tytułem, który jest 1. kretyński, niezależnie od tego jakiemu filmowi mielibyśmy go przypisać, 2. nieadekwatny do treści filmu.
"Cokolwiek, da radę". Co prawda dla mnie ten film to nie "cokolwiek" i dało radę!. Oceniam 8/10