Lubię filmy Allena, ten także mi się podobał ale wychodząc z sali miałem pewne uczucie niepokoju. Otóż moim zdaniem Allen w tym filmie w dość otwarty sposob promuje nihilizm i ogólny brak zasad. Nie znam dokładnie jego poglądów, może właśnie to miało być dzieło w którym w humorystyczny sposób przekaże swoje przesłanie ale mimo wszystko odebrałem ten film jako "rób cokolwiek co sprawi Ci przyjemność" a chyba nie zawsze powinno się tak postępować...może się mylę? Boje sie że pod osłonką śmiechu ludzie faktycznie uczą się takich idei i wdrażają sie w codziennym życiu (albo już tak żyją) Wiem że to zarzuty trochę na wyrost ale czemu i tak nie spojrzeć na ten film?
Fajne wątpliwości masz, podobają mi się bo idą głęboko,można i tak ale to najbardziej pesymistyczna z możliwych interpretacji, przecież na końcu zwycięża miłość. Nie jest może ona wzorcowa bo jest trójkącik, geje,rozbite małżeństwa i inne dziwactwa ale wszystko kończy się dobrze (jak dla mnie aż za dobrze).Jeśli więc brak wartości to może ale jakich,chrześcijańskich?Nihilizm?Nie bardzo.
"Boje sie że pod osłonką śmiechu ludzie faktycznie uczą się takich idei i wdrażają sie w codziennym życiu (albo już tak żyją)"
chat_noir_4, wg mnie masz rację, ale trzeba też pamiętać, że dotyczy to głównie osób, które i bez tego filmu, bez filmu jakiegokolwiek takie zasady prędzej czy poźniej by przyjęły z racji własnych predyspozycji lub też otoczenia w jakim się znaleźli. Każdy potrafi z rozrywki zrobić pożytek na swoj własny sposob, jedni pozytywny, drudzy nie. Takie życie. A film sam w sobie uważam za udany;]
Ten film był dla mnie czystą,choć wymagającą inteligencji, rozrywką,chyba nie jest wart tego by interpretować go aż tak głęboko,spróbuj dostrzec w nim to co optymistyczne, umartwianie się zostaw specjalistom;-)Dziś nie lało i już jest dobrze.
Nie powiedziałbym, że całkowity brak zasad. Główny bohater opowiadając swoją historię mówi na samym początku: "Rób co tylko chcesz, byle nie krzywdzić innych osób". I tego się trzymajmy, jest to zaledwie jedna zasada, ale jakże byłoby na świecie lepiej, gdyby ludzie jej przestrzegali. Całkowicie popieram takie podejście.
Poza tym zwróć uwagę, o ile ci wszyscy bohahterowie stali się szczęśliwsi, kiedy zaczęli naprawdę być sobą :) Kiedy nie musieli już udawać, trzymać się sztywno zasad i reguł narzuconych im przez społeczeństwo. Czy para gejów, czy trójkącik, czy rozwódka - wreszcie zaczęli radośnie żyć, zamiast uprzykrzać to życie innym. "Pozwólmy ludziom być szczęśliwym według ich własnego uznania", pisał Henryk Heine.