Dziś do polskich kin wszedł najnowszy film Francis'a Lawrence pt.Constantine. Oczywiście wybrałam się go obejrzeć już dziś-wahałam się między nim,a jeszcze jedną produkcją,która również miała premierę-"Siła strachu". Jednak po zastanowieniu padło na Constantina. I co powiem na jego temat?
Constantine to horror,dramat i film akcji w jednym.Jest to historia mężczyzny-John'a Constantina,który urodził się z niechcianym darem, potrafi z łatwością rozpoznawać potomstwo aniołów i demonów, kroczące po ziemi w osłonie ludzkiego ciała. Niesamowite, kryształowo wyraźne wizje pchnęły Constantina (KEANU REEVES) ku samobójstwu. Niestety, próba się nie udała. Odratowany wbrew swej woli ponownie znajduje się w świecie żywych. Na zawsze naznaczony jest już piętnem samobójcy, przemierza ziemskie granice pomiędzy piekłem a niebem, mając próżną nadzieję, że uda mu się uzyskać zbawienie, odsyłając diabelski pomiot tam, skąd przybywa – z powrotem w otchłań.
I oto fabuła filmu. Szczerze mówiąc to tematyka popchnęła mnie do kina,aby zobaczyć co też reżyser wymyślił i jak to przedstawił.Interesuję się sprawami paranormalnymi,egzorcyzmami,an iołami i demonami,Apokalipsa to moja ulubiona księga-napisałam kiedyś kilka prac na jej temat,więc w zasadzie dlatego poszłam do kina. I jak wrażenia? Otóż kiedyś oglądałam serial w tv pt.Potępieniec. Constantine do złudzenia przypomina mi ten serial-ten sam schemat-również samobójca,który dostał drugą szansę,teraz odsyła do piekieł demony.Film od serialu różni się tylko tym,że w Constantinie główny bohater otrzymał dar już przy urodzeniu,a w serialu nabywa go później za sprawą "powrotu na Ziemię". Ale szczerze mówiąc dla mnie była to miła rozrywka-coś na co mozna popatrzeć i wyłączyć przy tym mózg i szare komórki,bowiem treść była troche zagmatwana i bez sensu-ale to nadaje uroku temu obrazowi,bowiem "Niezbadane są Jego wyroki"...
Poza tym troche dramaturgi-Constantine cierpi na nieuleczalną chorobę,ale on się tym zbytnio nie przejmuje. Dodatkowo wie,że popełnił błąd próbując odebrać sobie życie i teraz chce się wkupić w łaski Boga odsyłając demoniczne dusze do piekła.Chce zapewnić sobie w ten sposób bilet do nieba-odkupienie za tamten czyn,ale tak naprawdę to sama nie wiem czy on wracając na Ziemię otrzymał tą szansę od Boga czy od Lucyfera?
Jak widać jednak to zawsze Lucyfer zwycięża i osiąga swój cel-udaje mu się pokonać nawet archanioła Gabriela,który był dziwny w tym filmie.Tak naprawdę to nie wiem,po której stronie stał...
A jak oceniam i czy polecam? Powiem tak-efekty specjalne wielki plus,Keano Reeves zagrał przyzwoicie-jednak w jego postaci widać przebłyski Armii Boga i Matrixa,ale poświęcił się,a to się docenia (Ci co widzieli film wiedzą o czym mówię),poza tym scenariusz-na minusie,zakończenie-do kontunuacji...Tyle podsumowań. Zaskoczył mnie fakt iż muzykę skomponował ten sam autor co do Piratów z Karaibów-Klaus Badelt,dlatego za nią również WIELKI PLUS.
I pamiętajcie o jednym-"Niektórzy muszą umrzeć dwa razy-jednym się to podoba,a innym nie."
I coś jeszcze ważnego-Nie musisz wierzyć w Diabła-On wierzy w Ciebie...