Tak mogę w skrócie podsumować ten film.
Produkcja ta bardzo starała się trzymać poziom, ale niestety pękło coś w jej zawartości.
Gra aktorska, kostiumy, muzyka, montaż, zdjęcia, scenografia - to wszystko jest okej. Nawet bardziej niż "okiej". Film zapowiada się na porywającą historię, niestety jednak coraz częściej zaczyna nas karmić banałami w które każe nam wierzyć.
Teraz wypiszę kilka absurdów (spoilery):
- Do występu poprzedzającego koncert gwiazdy wybiera się artystkę, której nikt nie lubi, którą każdy ma w nosie! Co mogliśmy wywnioskować z koncertu w małym barze. Zerowe zainteresowanie "gwiazdą", ale to ona zostaje wybrana do śpiewania przed pojawieniem się Kelly Canter. Ha-ha, co za szok!
- Gdy ulicznemu grajkowi proponuje się zrobienie kariery muzycznej w trasie koncertowej, ten odmawia (a jeszcze tego samego dnia kłócił się o mały czas scenowy dla jego kawałków).
- prezenty do garderoby dostarczane są od wszystkich na 5 minut przed występem na scenie. A bohaterka zobaczywszy swój "prezent" od razu musi chwycić za flaszkę.
- Beau Hutton może sobie wpaść do garderoby i przy wszystkich obecnych gadać na głos o lekach i decydować o tym ile to ona ma prawo zażywać a ile nie. Nie mając o tym pojęcia. No ale, jak wiemy, takich scen w dramacie zabraknąć nie może.
- bohaterka robi jeden dobry występ za całą trasę koncertową i - żeby była z tego piękna/smutna historia - umiera na sam koniec! Szok! Po udanym koncercie!
I jeszcze podobało mi się to (ale to bardziej już tak na marginesie):
- Nasza blond wokalistka rezerwuje sobie naszego kochasia do łóżkowych spraw na czas trasy koncertowej, ale sama jest chorobliwie zazdrosna o swojego męża. W zasadzie to nie tylko z naszym kochasiem chciała sypiać, bo dobrze wiemy czym "wynegocjowała" brak rezygnacji producenta tego przedsięwzięcia. A to dobre :)
Mogło być fajnie, ale niestety jestem trochę zawiedziony. Bywały lepsze filmy z tego gatunku, np. "Creazy heart".
Moim zdaniem naprawdę się czepiasz. Nie chcę ślepo bronić tego filmu, bo nie zaliczam go do swoich ulubionych. Ale moim zdaniem znakomita większość Twoich zarzutów nie ma racji bytu. Czepiasz się zachowania Beau, reakcji bohaterki na "prezent", jej ambiwaletnych uczuć względem męża, a nawet jej samobójstwa? Naprawdę sądzisz, że te sytuacje są nierealistyczne? Cóż, moim zdaniem są wręcz bardzo typowe.
Co do gwiazdki występującej przed "właściwą" gwiazdą - byłeś kiedyś na tego typu koncercie? Support to z reguły mało znany artysta/zespół, któremu niejako daje się szansę zaistnienia. Ma za zadanie rozgrzać publiczność przed show, a nie kraść go gwieździe.