Zacznę od tego że główny bohater w tym filmie Adonis jest słabym bokserem ... Mimo że na ringu spisuje się całkiem nieźle , to nie widzę w nim boksera jak u np. Apolla . Wszystko Adonisowi przyszło za łatwo ... W scenach treningu wogóle nie widziałem żeby się starał , żeby wkładał w to co robi serce tak jak to robił Rocky w każdej poprzedniej części ... Więcej emocji przeżyłem podczas oglądania 6 , najsłabszej części Rock'iego gdzie Stallone miał prawie 60 lat i wkładał więcej serca niż M.Jordan w tym filmie . Reszta obsady wypada dobrze . Zwłaszcza Tony Bellew jako Pretty Conlan który chyba najbardziej mi się podobał ( razem ze Stallone'm ) . Walki bokserskie wyglądały bardzo fajnie które ukazywały teraźniejszy , szybki boks . Mimo że tu walki bokserskie były naprawdę dobre , w każdej części Rocki'ego były lepsze . Podsumowując " Creed : Narodziny legendy " to nudnawy i męczący film . Spodoba się tylko nielicznym fanom Rocki'ego . Takie jest moje zdanie . :)
Widziałem skrót :P a jeżeli chodzi o film to po półtora roku moja opinia na temat tego filmu bardzo się zmieniła. A jeżeli chodzi o walki to gdy obejrzałem trochę boksu zrozumiałem że w rzeczywistości boks nie wygląda tak jak to zaprezentowano w filmach o Rockym (no może poza 1 częścią). I wtedy dopiero doceniłem Creeda :)