Mam mieszane uczucia po obejrzeniu tej produkcji. Z jednej strony znakomity temat jeśli wziąć pod uwagę to, że są to wydarzenia historyczne. Ciekawa, nieznana mi osobiście historia. Ponadto wybitnie niełatwa do oceny moralnej, zwłaszcza wobec sytuacji religijno-politycznej. Można się zastanawiać co by się zrobiło na miejscu prześladowanych katolików, czy np wzięłoby się broń. Być może da się to odnieść również (choć na pewno nie wprost) do polityki antyreligijnej za czasów komunizmu z Polsce.

Z drugiej strony odpychają niektóre błędy przy wykonaniu. Po pierwsze język. Razi angielski w filmie meksykańskim, o Meksyku, z meksykańskimi aktorami. Zatrudnienie kilku dobrych amerykańskich aktorów niestety nie rekompensuje tego niekorzystnego wrażenia. Pozostali aktorzy - nie najwyższych lotów, zbyt sztucznie recytowane kwestie. Dodając do tego często banalne dialogi, próby wywołania pompatyczno-sentymentalnych nastrojów i cały urok kina historycznego mija...

Na obronę można dodać, że to pierwszy tak duży film meksykański, że reżyser jest nowicjuszem (jeśli wierzyć filmwebowi), że trzeba docenić sama próbę opowiedzenia tej historii. To prawda, ja na razie się wstrzymuję z oceną...