Cristiada

For Greater Glory: The True Story of Cristiada
2012
7,2 16 tys. ocen
7,2 10 1 15689
5,3 3 krytyków
Cristiada
powrót do forum filmu Cristiada

Film ma jeden wielki plus - jest pięknie zrealizowany. Cudowna sceneria, świetny klimat, bardzo dopracowany, profesjonalnie zrobiony film. Jest jeszcze drugi, mniejszy plus - obraz ten propaguje mocne, pozytywne wartości. Jest to mniejszy plus, ponieważ uważam, że wymowa ideologiczna nie powinna mieć znaczącego wpływu na ocenę filmu. Film to sztuka - oceniam głównie wartość artystyczną, a nie to, czy z przesłaniem się zgadzam, czy nie.

No i plusy się skończyły. Minusów będzie więcej. Jak już mówiliśmy o moralnym przekazie, to pociągnę ten temat dalej. Przekaz jest moim zdaniem słuszny, ale ukazany niestety w bardzo płytki, jednoznaczny i infantylny sposób. Pod tym względem nadaje się co najwyżej do pokazywania go uczniom szkół podstawowych na lekcjach religii. Takie proste, naiwne moralizatorstwo rodem z dobranocek - bardzo ostry podział na dobro i zło, od początku do końca widać, kto dobry, a kto zły, i nic się w tej kwestii nie zmienia. Klasyczny, oklepany model czarnego charakteru w postaci prezydenta Sallesa. Klasyczny, oklepany model bohatera, który początkowo średnio wierzy w to, co robi, ale stopniowo (w maksymalnie przewidywalny sposób) związuje się ze sprawą, w imię której walczy - gen. Gorostieta. No i wreszcie klasyczny, oklepany model nieposkromionego, bohaterskiego dziecka, które do końca, bez żadnego zwątpienia, wytrwa w swej bezkompromisowej postawie - Jose. Są to proste, utarte schematy rodem z bajek Walta Disneya.

Drugi minus, to ten wszechobecny w filmie, rozbudowany do skrajnych rozmiarów patos. Niemal każdy, nawet najbardziej prozaiczny dialog ubrany jest w tę podniosłą formę niczym we "Władcy Pierścieni". Do tego nagminnie w rozmowy bohaterów wplatane są zdania typu "złota myśl", mające sprawiać wrażenie mądrych, życiowych sentencji, a w rzeczywistości są to "mądrości" przywołujące na myśl raczej wynurzenia Mufasy, gdy się objawił na niebie Simbie w "Królu Lwie". No i zdecydowanie nadużywana fraza: "Viva Cristo Rey". Ogólnie jest to połowa kwestii wypowiadanych przez Jose, jakby nic bardziej błyskotliwego nie miał nigdy do powiedzenia. Może to brzmi dumnie, podniośle i wzbudza w widzu pewne emocje, ale po jakimś czasie staje się już nudne i irytujące.

Trzecia sprawa - o ile mniej więcej do połowy film wciąga i interesuje, potem robi się nieciekawie, bo większość dalszej akcji, to jeźdźcy spadający z koni w zwolnionym tempie, przewracający się w tym samym zwolnionym tempie postrzeleni żołnierze itp. Zwolnione tempo - może i fajny, efektowny chwyt, ale w tym filmie absurdalnie nadużywany. Od połowy akcja filmu to jeden wielki spektakl bohaterskiego umierania. Co za dużo, to niezdrowo.

Ogólnie mówiąc, bardzo płytka, prosta i czarno-biała konstrukcja bohaterów, film ogląda się bezrefleksyjnie, bo nic do tych refleksji widza nie zmusza, ponadto tylko do połowy jest w miarę ciekawy, a potem już nudny. Ogólna ocena: 5/10

ocenił(a) film na 4
witamtutaj

Dodam, że pod względem poziomu treści "Cristiada" jest mniej więcej na poziomie "Pokłosia" - tyle że jest 10 razy lepiej zrealizowana.