Cristiada

For Greater Glory: The True Story of Cristiada
2012
7,2 16 tys. ocen
7,2 10 1 15689
5,3 3 krytyków
Cristiada
powrót do forum filmu Cristiada

Plusy filmu:
1. przyczynia się do poznania przemilczanych dotąd wydarzeń, tym ważniejszych, że niestety bardzo aktualnych; perspektywa dyskryminowania katolików w analogiczny sposób, jak czynił to Calles jest jak najbardziej realna (póki co z pominięciem może krwawej przemocy, ale na jak długo?). Zauważę od razu, że film koncentruje się na walce o wolność, a powstanie cristeros jest raczej pretekstem do ukazania tej walki (podobnie, jak np. walka Szkotów z Anglią w Braveheart).
2. piękne zdjęcia
3. piękna muzyka
4. realizacja techniczna i efekty bez zarzutu.

Film ma niestety minusy i to poważne: gra aktorska i reżyseria. Pod tym względem niebezpiecznie zbliża się do poziomu brazylijskiej telenoweli. Z głównych postaci tylko Andy Garcia daje radę. Reszta jak w teatrzyku szkolnym: wchodzi na scenę, recytuje swoją kwestię i schodzi. Emocje udaje w taki sposób, żeby nie było wątpliwości, że udaje. Wielka szkoda, że dotyczy to też tak ważnej postaci, jak Jose. Szereg scen bardzo słabo rozwiązanych, a niektóre wręcz niedorzeczne (np. Jose siedzi przywiązany do krzesła w jakimś pomieszczeniu zostawiony akurat na chwilę sam przez swoich oprawców, jakby specjalnie po to, by przysłany na zwiady jego przyjaciel mógł wpaść prosto z ulicy do tego pomieszczenia i z nim pogadać). W efekcie widz nie ma możliwości zżyć się z bohaterami i sceny, które mają wzruszać (np. śmierć tych bohaterów), wzruszają w małym stopniu lub w ogóle.
Minusy te silnie psują przyjemność oglądania tego filmu. Piszę to z prawdziwą przykrością, bo temat jest wspaniały na film. Gdyby wziął się za to Mel Gibson, wyszłoby pewnie arcydzieło na miarę Braveheart.

Reasumując, myślę, że jednak warto wybrać się do kina z uwagi na powyższe plusy, zwłaszcza, że na małym ekranie film jeszcze dodatkowo straci.

ocenił(a) film na 9
manseb45

Pozwolę sobie zaprotestować przeciw niedostrzeżeniu Oscara Isaaca w roli Catorce (Czternastka). Według mnie i moich znajomych, którzy oglądali film, zagrał on genialnie. Dlatego też moja ocena aktorstwa w Cristiadzie jest następująca:
- Oscar Isaac - genialnie,
- Andy Garcia - bardzo dobrze,
- reszta - można zgodzić się, że przeciętnie lub poniżej możliwości (zwłaszcza Eva Longoria).
Na koniec może też zwrócę uwagę na rolę Horacio Garcia Rojas (jako Flaco). Świetnie zagrał takiego zwykłego meksykańskiego chłopa - rewolwerowca. A jak jeszcze w jednej ze scen opluł się (przy rozmowie Gorostiety z Catorce) ... :).

ocenił(a) film na 10
camus_filmweb

W 100% się zgadzam, ale na tym bym nie poprzestał. Wg mnie są jeszcze świetne role w tym filmie, takie, które na długo zapadają w pamięci. Na pewno do tej listy dopisałbym:
- Peter O'Tool - Ojciec Christopher - krótka rola ale wg mnie rewelacja!
- Mauricio Kuri - Jose - w pełni udźwignął rolę i jest mocnym punktem tego filmu
- Ruben Blades - prezydent Calles - zgrabnie stworzył b.charakterystyczną postać
- warto też zwrócić uwagę na trzecią z nominowanych do Oskara - Catalina Sandino Moreno ...może tu w roli Adriany nie mogła jeszcze w pelni rozwinąć skrzydeł ale można było zauważyć jak gra lekko, naturalnie i przekonująco.
- również Bruce Greenwood jako ambasador USA był dla mnie ok.

ocenił(a) film na 5
jacstr8985

Mogę się zgodzić, że faktycznie Oscar Isaac też daje radę, natomiast podtrzymuję zdecydowanie, że Mauricio Kuri w roli Jose wypada bardzo blado (fatalne zwłaszcza końcowe sceny związane z jego egzekucją), a taki Ruben Blades w roli Callesa toż to jakaś tekturowa kukła dukająca z trudem po angielsku swoje kwestie.

ocenił(a) film na 9
manseb45

- Rola Jose ? No cóż, młody chłopak, trzeba wybaczać.
- Rola Calles'a ? Tu podyskutowałbym. Mówisz, że był jak "jakaś tekturowa kukła" Trochę masz rację. Ja to jednak odbierałem dotąd pozytywnie (pisałem już to komuś w jednym z wątków). Reżyser mógł łatwo pokusić się o przedstawienie Calles'a jako szaleńca lub psychopaty. To nawet dodałoby pikanterii filmowi. lepiej też moglibyśmy rozumieć i wyjaśniać sobie postawy innych postaci (np. Gorostiety). Ale to nie byłoby pewnie zgodne z prawdą historyczną (choć niektóre fakty z dzieciństwa mogłyby świadczyć o jego skrzywieniu emocjonalnym). Reżyser i aktor zatem (chyba) podjęli świadomy wybór, że najlepiej przedstawić Calles'a jako oschłego emocjonalnie i metodycznego człowieka, nie zagłębiając się w motywy jego działań (nic np. też nie ma o jego masońskiej przynależności). Tak na to patrząc wydaje mi się, że to udało się osiągnąć. We wszystkich scenach Calles godnie reprezentuje urząd prezydenta Meksyku. Nie jest "małpą biegającą z rewolwerem" - a pokusa, by go takim zrobić była chyba ogromna.