"Cube Zero" - kolejny sequel cenionego hitu, który od razu trafił na DVD. Opinie w internecie bardzo kiepskie. Czy w takim przypadku można było po tym filmie oczekiwać czegoś dobrego? Raczej nie, ale ja tam kilka takich elementów znalazłem.
To co prawdopodobnie uderzy każdego widza, to niesłychana 'taniość' tego filmu. Aktorstwo albo kiepskie, albo przerysowane, postaci jednoznaczne i niezbyt zajmujące, zupełnie niepotrzebny wątek żołnierzy, banalne dialogi - nagromadzenie tych elementów w pewien sposób też może być atutem filmu (zwłaszcza scena z upadłym czarnym). Miłośnicy filmów tak złych, że aż dobrych otrzymują naprawdę świetny kąsek.
Do zalet zaliczam też sam pomysł na film. Niby jest to zwykłe przedstawienie całego, nieznanego nam zaplecza tajemniczej kostki, ale jest to też historia dobrze znana sporej części szeregowych pracowników, którzy działają wbrew sobie nie widząc w tym celu. Jest to wątek silnie podkreślony w filmie i z całkiem dobrej strony ugryziony. Na szczęście nie ogranicza się też jedynie do samego gadania (w końcu tani ten obraz), ale do odzyskania pewnej odpowiedzialności.
Nie licząc wątku żołnierzy, scenarzysta miał całkiem dobry pomysł jak przedstawić zaplecze kostki w sposób dość logiczny, ale wciąż nie stawiający kropki nad i. Wszystkie pomysły, które przewinęły się w części pierwszej mogą śmiało zostać podpięte do tego obrazu.
Mimo wszystko jest to jednak zwykła taniocha. Efekty specjalne stoją na całkiem niezłym poziomie. Nad wyraz dobrze prezentuje się też nowy wygląd sześcianu. Szwankują jednak pułapki, które są mało atrakcyjne - kwas, strzykawka (sic!), czy promień elektryczny. Sztucznie się prezentowały w tym środowisku. Kiepskim pomysłem było też ukazanie scen leśnych. Żołnierze zaś to już sztandarowy okaz kiczowatości tego filmu.
Czy "... Zero" jest obrazem wartym uwagi? Raczej nie. Kilka dobrych pomysłów oraz zakończenie nawiązujące do jednej z bardziej zagadkowych postaci "Cube'a" to tylko wisienka na tym specyficznym torcie. Torcie idealnym wręcz dla entuzjastów dobrych złych produkcji. A kicz to tym ciekawszy, że z pomysłem i z przesłaniem. Urocza rzecz, ale nie dla każdego.
Zapomniałem o jeszcze jednej 'zalecie' - o wyobrażeniu 'góry'. Jednooki facet wspierający się o lasce w towarzystwie dwóch ludzi w garniturach jest tak groteskowym widokiem, że aż pięknym. Cała postać jednookiego jest wspaniała.
Michael Riley - zapamiętajcie to nazwisko, albowiem ja najpewniej o nim zapomnę. ;) Ale kreacja i tak fajna.