Ateiści niech nie oglądają bo białej gorączki dostaną. Szkoda ze w prawdziwym życiu nie jest tak pięknie jak w rym filmie. Ale módlcie się, to może i wy cudu doświadczycie. Jezus was kocha :D
Ogólnie to oglądam wszystkie tego typu filmy, mając przed oczyma prawdziwe sytuacje. Rok temu byłem na pogrzebie 4-latki jednego z moich najlepszych kumpli z boiska. Ksiądz ledwo ledwo dał radę odprawić tą mszę. O jakim prawdziwym życiu i o jakim Jezusie piszesz wiem, ale po co. Hejt dla hejtu, co się stało?
Są sytuacje, że kościół jest jaki jest i wygląda jak kolejny rosman, ale w tym przypadku był nie do zastąpienia. Tego się nie da nawet opisać.
Według mnie film jest świetny. Pomijasz tu bardzo ważną rzecz - film jest oparty na przeżyciach konkretnych ludzi i nie zmienisz tego, jak oni widzą tę całą sytuację. Osobiście nie wierzę w Boga, Niebo i tak dalej, ale tak właśnie wygląda historia opowiedziana przez rodzinę Beamów. Oni wierzą, że to cud, ja wierzę, że to przypadek i szczęście w nieszczęściu. Zdarza się mnóstwo rzeczy, których nie potrafimy wyjaśnić, bo tak się składa, że nie wiemy wszystkiego i raczej nigdy nie będziemy wiedzieć. Ludzie nagle zdrowieją, to się dzieje ciągle. A to, że Beamowie przypisują to Bogu, to ich prywatna sprawa. Są z tym szczęśliwi i daje im to pewnego rodzaju siłę oraz poczucie bezpieczeństwa. I ok. Moim zdaniem ten film nie miał przekonać milionów widzów, że tam z chmurki patrzy na nich Bóg i sobie wybiera, które dzieci sobie żyją, a które nie, tylko zwrócić uwagę na otaczający nas świat i ludzi, bo mimo tego całego syfu jest wiele rzeczy, które można docenić. Po seansie nie czuję się ani zmuszona do odmawiania paciorka co wieczór, ani do chodzenia do kościoła, ani niesienia dalej Słowa Bożego. "Cuda z nieba" nie są oznaczone jako dokument, tylko jako dramat, który można było opowiedzieć na różne sposoby. Np. z perspektywy lekarza. A że zrobiono to z punktu widzenia osób, które przeżyły tę opisaną (mniej lub bardziej zgodnie z prawdą) historię i dopisały jej takie właśnie znaczenie? No cóż, trzeba jakoś z tym żyć. :)
Ciekawe spojrzenie :) Ja niestety nie znoszę takiej cukierkowo-cudownej papki, dlatego tak odbieram ten film. Ale rozumiem, że inni mogą być oczarowani tą historią :)
Tylko dlatego, że film na faktach to od razu trzeba wystawiać mu 10 i nie ma prawa się go krytykować?
Film na faktach nie oznacza nigdy odwzorowania faktów. Można ująć to jako film interpretacja faktów (czesto całkiem swobodna mijajaca sie z rzeczywistoscią)
Ja pragnę zapytać. Kto obdarzył to dziecko chorobą skoro Bóg jest stwórcą wszystkiego? Czyżby bóg dał jej chorobę? Czy sama ją zdobyła? Kolejne to dlaczego chodzili po lekarzach skoro sam bógby im wystarczył? Filmem na faktach była tez cudowna historia pracownicy kliniki aborcyjnej tylko w rzeczywistości film miał na celu zakłamać rzeczywistość. Gdzie kobiety nie mają traum po aborcji, a glówna bohaterka pomogła przeprowadzic ich kilka.