Kolski to jednak nie... Pujszo, i choc otworzyl przed nami cale swe serce, dusze i caly swoj chory i bezbarwnie nudny swiat, wyszedl z tego koleny nedzny gniot, choc wiem, ze taka opinia naraze sie krytykom z GW,
ktorzy musieli chyba dostac orgazmu widzac tak realny swiat polskiego katolicyzmu...
Ostatnie 10 minut se darowalem, wiec nie wiem jak sie to skonczylo. i wole nie wiedziec, wiec prosze o dyskrecje ;)
Nie lekceważ pan przeciwnika. Kolski, uważam, bardzo atrakcyjnie, baśniowo-poetycko przekazuje nam swoją ,,prawdę" o Polskiej wsi. ,,Prawdę" o nienawiści i zbydlęceniu. Taką gładko łyka ułożony i lojalny widz, który wie, co jest fe, a jadąc na wieś zawsze pamięta o mydle i prezerwatywach. Jan Jakub doskonale, uchwycił według mnie, obraz człowieka którym bardziej niż własne zdanie rządzi osąd jego współplemieńców , a widzi tylko takie ,, świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy". Osobnika, któremu nikt nie będzie mówił, nawet ksiądz, czego chce Bóg, i któremu tenże ksiądz do niczego nie jest potrzebny, chyba, żeby se z niego juchy utoczyć. Ale tym narcystycznym zacofanym idiotą nie jest, jak chciałby Kolski, chłop polski. To wypisz wymaluj ,,młodzi, wykształceni, z wielkich miast". Tylko pokażcie plebana, a nóż sami znajdą. Niestety.
Tutaj wcale nie ma obrazy polskiego chłopa. Ten film to raczej traktat o ludzkim upadku i o moralności, która bez nakazów i zakazów szybko ulega rozmyciu. Żadni tam "wykształceni z wielkich miast", ani też "ciemni" katolicy, ale ludzie w ogóle. Bez twardej doktryny i postępowania ludzie łatwo odstępują od zasad. Ksiądz Andrzej zgodził się na tolerowanie ludzkiej słabości, pozwolił ludziom na pogańskie zaszłości, odstąpił od zasad, które powinny mu przyświecać i wychował w swojej parafii neopogan, wręcz "New Age-owców", mieszających katolicyzm z pogaństwem. Stał się guślarzem, szamanem, a posłuszeństwo wymuszał siłą fizyczną. Karał batami za grzechy. Zamiast nieść kaganek moralnej odnowy on przystał na warunki lokalne i stał się taki, jak jego wierni. Młody ksiądz Jakub początkowo protestuje, ale wkrótce sam upada i czuje, że nie jest lepszy od parafian. Nie reprezentuje moralnej wyższości. Na koniec jednak, ostatkiem sił się nawraca i znajduje odwagę, by spalić wiejskie "totemy", posążki duszków, niszcząc tym samym symbol upadku i zejścia ludzi z właściwej drogi. Ksiądz Andrzej umiera, stając się ofiarą społeczności, której nie zdołał nawrócić. Ci, których źle "wychował" obrócili się przeciw niemu. Poniósł karę za swój upadek, ale przed śmiercią niejako odkupił swoje winy, ratując Grażynkę Andryszkówną przed ludźmi, którzy zapewne uważali ją za czarownicę. Ksiądz Jakub opuszcza ostatecznie zepsutą wieś, ale z pewnością zwycięża moralnie.
Jest i postać niedorozwiniętego wiejskiego głupka- zazdrosny o względy Grażynki rzuca się ostatecznie na księdza Jakuba. Nie doczekał cierpliwie Bożej nagrody: modlił się o białego konia, cierpliwie czekał, ale w końcu zgrzeszył. Wystarczyło dłużej poczekać, Bóg zamierzał nagrodzić jego cierpliwość, ale on nie wytrwał do końca. Zaatakował księdza, za co został ukarany śmiercią- a przecież wystarczyła tylko chwila, by otrzymał nagrodę. Tak niewiele mu brakowało do szczęścia. Ma to oczywisty wymiar teologiczny.
jestem całkiem pewna, że on nie rzucił się na księdza a w strone pary, aby ochronić grażynkę przed ciosem jaki ewentualnie mógł zadać jej zenek, który zmierzał z nożem w stronę księdza. i nagrode otrzymał według mnie - umierał z uśmiechem na twarzy. co do poprzedniego postu ksiądz andrzej nie umarł, chyba, ze ogladaliśmy inny film lub tez powstał z martwych i całkiem żywo jak na trupa grał na organach.
"Kolski to jednak nie... Pujszo"
Na szczęście dla Kolskiego :)
Natomiast tobie już natura szczęścia poskąpiła...
Nie rozumiem, może ktoś mi wytłumaczy, po co tworzy się takie udziwnione filmy? Nie mające nic wspólnego z rzeczywistością ani z SF?
To wszystko ma znaczenie symboliczne. Nad tym trzeba pomyśleć, rozważyć, samemu wyciągnąć wnioski. Mimo że obraz nie jest dosłowny to drugie dno jest tak naprawdę wg mnie aktualne. Każdy się przyzwyczaił do takich prostych filmów gdzie tylko się ogląda i tyle, a czasami trzeba sięgnąć po coś ambitniejszego niż m jak miłość