Jaki ten film był... jak to mówią amerykanie - zły na tak wielu poziomach/płaszczyznach, to aż ciężko opisać.
Zamysł oczywiście bardzo dobry, natomiast po zamachu wszystko zaczyna się robić bajkowe - totalnie źle dobrany aktor w przypadku Brosnana, oglądanie i słuchanie go bolało; zachowania i sposób działania Chana (zwłaszcza, że jego tło historyczne pokazano bardzo późno) powodowały zażenowanie; głupoty fabularne już tu opisano.
Po co? Po co taki film? Chana to prawie tu nie ma - jak na główną postać, to dostał mniejszą rolę, niż ten żałosny młody tropiciel leśny, kto zlecał zamachy wiadomo od pierwszych minut dzięki niezbyt wyszukanym reakcjom danej postaci...
Dużo lepszą historią "zemsty" czy raczej "szukania sprawiedliwości" był ten film ze Szwarcenegerem, w którym jego rodzina zginęła w samolocie. Tutaj - bajka polityczna.