Dzisiaj jednak ta cała metafizyczna otoczka jest dla mnie zbyt szablonowa i oczywista. Mam dość genialnych recept na bliskość, podczas gdy za każdą reakcją stoi i tak zwykła biologia. Kto nie zna praw przyciągania i atrakcyjności, zostanie tymi prawami zwalcowany. Sądy z wokandami pełnymi spraw rozwodowych i dzieci bez rodziców mówią same za siebie i dowodzą porażki w myśleniu bohatera romantycznego.
Nie dotrwałem do końca - inaczej mówiąc, każda sekunda życia jest zbyt cenna by tracić czas na chwile które nie ubogacają lub nie dają radości i satysfakcji.
Marie mówi do Zaka: "Jestem maszyną, która nie doznaje i nigdy nie dozna miłosnych uczuć". W związku z powyższym zastanawiam się jaki był sens nakręcenia tego filmu?
chyba oglądnąłeś pół filmu. lepiej obejrzyj do końca bo Twój tekst jest teraz mało sensowny... nie o to w filmie chodziło, sorki
końcówka filmu nawiązuje chyba do "teorii wszystkiego"... szkoda, że tylko 1 facet ją teraz zna ... jest tam też kilka słów pocieszenia na wypadek gdyby wszystko 'z góry' było jednak znane, zaplanowane, ułożone, itd... choć pewnie każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie - jak zwykle - czy to ważne? i co jest w życiu ważne?... ;]
Tak to już wygląda i się nie zmieni, że na starcie życiowym dominują wyobrażenia, marzenia, nierealne plany, które twarde życie szybko i okrutnie weryfikuje. Jeszcze większą porażką jest całkowite poddanie się i nie realizowanie choćby ułamka z tego co napędzało nas w młodości... Rację masz, ale o tym co piszesz zawsze trzeba się przekonać na własnej skórze.