Jak na film przygodowy... To mało w nim przygody (a jak na jeden z najlepszych w historii, to w ogóle jej nie ma). Dwóch braci jedzie podbić jakiś obcy kraj i nienapotyka większych trudności. Są ze dwie bitwy i koniec.
Ale film ma kilka mocnych stron. Po pierwsze, opening. Film rozgrywa się w obcym świecie typu Indie i tym podobne, a opening właśnie świetnie wprowadza w ten świat, pokazując tłok, ulice, miasta i dziwnych Hindusów pijcych wrzątek tudzież tańczących z wężami. Oczywiście, wszystko z pasującą muzyką.
Po drugie, bohaterowie i humor. Sympatycznie, po brytyjsku... Przykład? Na samym początku do pociągu wsiada chłop z arbuzem. Kroi go i zajada, pestki wypluwa na podłogę. Nawet nie wiecie, jak bardzo to było zabawne.:) Do tego różne kwestie i zachowanie się bohaterów... Było miło.
Po trzecie - zakończenie. Bezbłędne. Nic więcej nie trzeba pisać, podniosło ocenę końcową o jeden punkt.
6/10.
Zakończenie (trochę urwane, ale co trzeba to jest):
http://www.youtube.com/watch?v=apfaDqcf2FA
Film był wypełniony po brzegi przygodą. Jak zwykle spłaszczasz całą fabułę, jesteś irytujący.
Dwie warte zapamiętania kwestie:
(1)
Słuchajcie mnie, nieokrzesane gnojki. Nauczymy was żołnierki, najszlachetniejszej z profesji. Gdy tego dokonamy, będziecie masakrować wrogów jak cywilizowanie ludzie!
(2)
Dobry żołnierz nie myśli, lecz wykonuje rozkazy. Czy myślicie, że gdyby człowiek dwa razy pomyślał, chciałby umierać za ojczyznę?
Cytaty dobre, fabuła nie.
Pojechali gdzieś, bo tam. Chcieli zostać przywódcą tego kraju bez żadnego planu właściwie, dziecko idące do sklepu kupić loda jest bardziej przygotowane. Wchodzą, strzelają do jednych, drugim mówią, że wybiją jeszcze więcej pierwszych. Jeden dostaje strzałę, uznają go za bożka, oni nie robią nic. Chcą go sprawdzić, czy na pewno jest bożkiem i nie robiąc nic przechodzi test pomyślnie. Właściwie obok większości tej historii przechodzą obok bo problemy rozwiązują się same - przepaść zasypuje lawina, na króla wynoszą ich zabobony a od śmierci ratuje go medalion. Oni tylko strzelają i mówią fajne teksty. Na ostatnie 20 minut Connery stara się być królem ale to też nie było przekonywujące i nawet było zbędne - mógł od razu się ożenić i okazać się człowiekiem.
I dopiero na koniec były jakieś emocje. Szkoda mi ich było.:(