To, co w dokumencie mogło być najciekawsze, wiadomo już na samym początku, a nawet, szczerze mówiąc - znałem już to przesłanie jeszcze przed filmem znając temat i miejsce, w którym linoskoczek chce rozwiesić swoją linę.
Przy złożonym i wielowarstwowym dokumencie Herzoga nie ma co w ogóle się zastanawiać - Akademia (znowu) się pomyliła. "Man on wire" to jest po prostu kolejny, trochę lepiej niż poprawnie zrealizowany dokument. Nawiązania do heist mowie też jakieś nieszczególne i chyba z braku ciekawszych treści wciśnięte. Może w przyszłym roku statuetkę zdobędzie jeden z odcinków "Lonely Planet" np. kręcony w Nowym Orleanie, po przejściu huraganu Katrina.