Jestem pod wrazeniem tych, ktorzy mu pomagali. Mocniejszy podmuch wiatru i ogladaliby swojego przyjaciela, spadajacego przez pol kilometra w dol i roztrzaskanego na chodniku (byc moze jeszcze zabijajac kogos przy okazji). Pomijajam fakt ze znajac amerykanskie sady jego koledzy mogli spedzic reszte zycia w wiezieniu. Nie wyobrazam sobie stania obok kiedy on przechodzi po tej linie (8 razy!). Musieli miec nerwy ze stali. Smutne jak zostali potraktowani pozniej