Film ten wzrusza, porusza temat człowieczeństa, samotności, jednak nie tylko. Dosadnie ukazuje przemijanie nie tylko czasu, ale także sensu, w skutek zachodzących zewsząd zmian. Andrew Martin jest łącznikiem między przeszłością, teraźniejszością, i przyszłością. Jest jakby "zawieszony w czasie" jako świadek starzenia się pokoleń i ich odchodzenia oraz narodzin nowych. Nasuwa się taka oto refleksja: Nasze życie jest pozbawione sensu, jednak życie wieczne jest jeszcze bardziej bezsensowne (można to traktować jako pocieszenie ;)).
Ten film poglębił tylko moje przekonanie o tym, że jesteśmy jedynie zbiorem genów i niczym więcej (jest to oczywista oczywistość, ale za to jak badzo udzerzająca po seansie... ;)). Zdanie wypoweidzane w filmie, na które warto zwrócić uwage to: "wyjątkowość tkwi w niedoskonałości".
Ta reguła od dawna sprawdza się w fotografii, muzyce i sprawdziła się również w odniesieniu do nas samych. Główny bohater - robot, był w rzeczywistości człowiekiem doskonałym. Nie odczuwał potrzeb fizjologicznych, zmęczenia czy najniższych instynktów. Był nieśmiertelny, jednocześnie myślać i mając świadomość własnego istnienia. I właśnie ta doskonałość była pradadoksalnym powodem jego cierpienia.
Odnośnie strony technicznej to mógłbym się przyczepić do jednostajności scenografii. Już przez 100 lat krajobraz może zminić się całkowicie, a co dopiero przez 200. Jednak traktuje to (moim zdaniem) niedociągnięcie jako szczegół nie grający roli w ogólnej ocenie filmu. Natomiast do zalet zaliczyłbym nienatarczywość (nie chce mi się wyjaśniać co mam na myśli).
Podsumowując: Dla mnie jest to dzieło, które jest czymś więcej niż tylko wzruszającym filmem S-F. Ukazuje bowiem w sposób bardzo zręczny zagadnienia, o których pisałem wyżej.
Dobrze powiedziane shape! Miałem zamiar napisać własny komentarz, ale ten jest idealny. Robin Williams oprócz tego, że jest jednym z moich ulubieńców to jeszcze uważam go za jednego (jeśli nie najlepszego!) aktora, który gra w filmach typu: dramat, obyczajowy, czyli takie które chwytają za serce, jednocześnie uczą nas czegoś dobrego, mają w sobie morał (np.: Patch Adams, Między piekłem a niebem, Stowarzyszenie Umarłych Poetów, Jack, a nawet Pani Doubtfire). Uwielbiam oglądać go na ekranie, jest "wielki". Trzeba też wspomnieć o przepięknej piosence Celine Dion. To jedyny utwór tej wokalistki, którego mógłbym słuchać cały czas. No i dodam na końcu, że oprócz tego, że ten film jest piękną i mądrą bajką o przyszłości, to w dodatku jest jednym z niewielu na którym szczerze się popłakałem, a oglądałem go dziś po raz drugi i reakcja na końcu ta sama. :)
CUDOWNY!
9,5/10