Z ciekawości nawet włączyłem i obejrzałem. Nie lubię się wypowiadać niemerytorycznie o filmach ale tutaj - po kilkunastu minutach cierpliwości parsknąłem śmiechem. Hahahaha. A po wymęczonej całości stwierdziłem "co ja obejrzałem". To jest jakiś negatyw "Narodzin narodu" zrobiony efektownie po 100 latach od pierwowzoru? Nowa niedokumentalna odwrócona o 180 stopni wersja "Triumfu woli"? To, że Hollywood oszalał to wiadomo od ładnych paru lat ale coś takiego? Który będzie teraz taki odważny, że zrobi film - nie wiem "Białe Wilki"? Albo zorganizuje White Entertainment Television (bo przypominam, że Black Entertainment Television istnieje i ma się dobrze). To się ładnie z angielskiego nazywa "reversed racism". Wracając do filmu - bo o to tu chodzi - był do zerzygania tendencyjny - jeden z najcięższych do przebrnięcia filmów jakie widziałem ostatnimi laty. Brrrr