Czarna Pantera

Black Panther
2018
6,7 150 tys. ocen
6,7 10 1 150190
6,5 68 krytyków
Czarna Pantera
powrót do forum filmu Czarna Pantera

czyli coś co mnie zastanawia.
W Wakandzie ważna była tradycja.
Dlatego dziwi mnie że gwardia królewska z taką łatwością zdradziła prawowitego króla dla T'Challi. Prawowitego, bo pokonał T'Challę w pojedynku. Radykał bo radykał, ale wedle ich praw prawowity król.
Zaś Nakia zachowała się jak zdrajczyni. Od razu poszła do wrogów prosić ich o pomoc i była gotowa dać sity kwiat dający moce wodzowi wrogiego plemienia tylko po to by pokonać gościa który legalnie zdobył tron. Zdrada w kuj.
Tylko dlatego, że z jakiegoś powodu M'Baku postanowił honorowo powiedzieć, że mają T'Challę wszystko poszło jak poszło. Trochę mnie to dziwi jako, że M'Baku w komiksach jest wrogiem bodajże.
Ale dalej. Czemu gwardia królewska mająca za zadanie chronić króla obróciła się przeciwko niemu i tylko plemię Strażników go posłuchało?
Jeszcze jedna rzecz mnie dziwi - ten cały lud Jabari jednak dołączył do walki, ale gdyby nie dołączył, to co by się stało? W sumie nic, zginęły by zdradzieckie gwardzistki i Nakia, ale T'Challa i tak by wygrał. W sumie za dużo nie zrobili.
Inna kwestia - czemu ten cały wódz Strażników ostatecznie się poddał buntownikom wspieranym przez wrogie plemię (i agenta obcego wywiadu)? Serio, po jego stronie było prawo, podczas gdy reszta walczyła za ideały, których w dodatku nie podzielał. To tak jakby, nie wiem, niemieccy żołnierze przyłączyli się do powstańców warszawskich wspieranych przez Armię Czerwoną. Totalnie bez sensu.
Do momentu gdy nie okazało się, że T'Challa żyje film miał ręce i nogi i był fajny. Potem wszystko było takie naciągane.
Ja rozumiem, że Czarna Pantera musiała powrócić, ale sposób w jaki się to stało był bardzo... nieodpowiedni.

doliwaq

"Dlatego dziwi mnie że gwardia królewska z taką łatwością zdradziła prawowitego króla dla T'Challi"

Bo nie był prawowitym królem, o czym zresztą w filmie mówi sam T'Challa, który ani nie zginął w rytualnym pojedynku, ani nie skapitulował. Gdy Okoye zostawia swoje podkomendne, by walczyły z Erikiem, a sama rusza na pole walki, nazywa zresztą T'Challę królem.

ocenił(a) film na 7
Evangarden

Teoretycznie tak. Nie zginął ani nie skapitulował, więc pojedynek trwa.
Jednakże było coś czego w filmie nie wspomnieli - czemu ten pojedynek odbywał się w tamtym miejscu, w połowie wodospadu? Mogli walczyć gdziekolwiek, ale zawsze walczyli tam. Podejrzewam, że dlatego właśnie, że taką mieli tradycję. W takim razie jeśli pojedynek miał być kontynuowany, to tylko tam.

Oczywiście zanim by do wszystkiego doszło ten nowy król rozpętałby rewoltę czarnych w Londynie, Nowym Jorku i Hong-Kongu (tam to by długo nie potrwała), ale cóż...

Przez całe życie dążył do tego momentu, do tej chwili, więc cały jego życiowy dorobek runął, choć był czarnym rasistą to jednak było mi go żal.

doliwaq

W punkt. Podzielam Twoje obiekcje.

ocenił(a) film na 9
doliwaq

No nie bardzo.
Erik mógł zostac królem tylko, gdyby T'Challa zginął, lub się poddał. Skoro tak się nie stało, T'Challa nadal był królem. Więc to, co zrobił Erik, można nazwać zdradą.
Tym bardziej, że sam nie szanował tradycji, która początkowo wyniosła go na tron.

ocenił(a) film na 7
tysenna

Mogli powtórzyć pojedynek, ale nie, stanęli od razu do walki. Teoretycznie więc obaj nie szanowali tradycji.