Jeden z najbardziej przehajpowanych filmów w historii kina. Akcyjniak do obejrzenia i zapomnienia jakich w MCU pełno. Scenariusz, efekty i kostiumy niczym się nie wyróżniają na tle innych przeciętniaków od Marvela, a dali mu trzy Statuetki. Za co? Nie wiem, choć się domyślam. Podpowiedź: Może to mieć coś wspólnego z zarzutami, że Oscary są zbyt białe ;)

Tak czy inaczej, film o Murzynie przebranym za kota stał się manifestem rasowym. Czytałem nawet opinie, że Wakanda pokazuje nam jak wyglądałaby Afryka gdyby nie kolonializm. No... powiedzmy. Jest jeszcze sprawa Killmongera, który chce wykorzystać możliwości Wakandy do uwolnienia jego braci. Tylko których? Przecież kolonializm skończył się 100 lat temu...

Jeśli chodzi o fabułę to standard. Jest sobie dziedzic, który traci swoją moc, ucieka z podkulonym ogonem, dokonuje przegrupowania i wraca udowodnić, że jest godny. Origin wielokrotnie wałkowany, chociażby u Thora.

Co do samej Wakandy to sorry, ale nie potrafię tego kraju traktować poważnie. Technokracja wyprzedzająca Zachód o dziesięciolecia, a Króla wybierają w ustawce na Lwiej Skale? Jeszcze te wojsko. Mają lasery, drony i pola siłowe, a napieprzają się laserowymi dzidami i ujeżdżają nosorożce XD