Wybaczcie, ale niezniszczalny superbohater potrafiący z niczego wygenerować niezniszczalną superbrykę i kompletnie bimbający sobie z praw fizyki to dla mnie klasyczne "opary absurdu" i nic więcej. I niech pokazują piękne kraiobrazy lub ciekawe rytuały. Mnie to nie bierze, bo ten "supehero" już spowodował u mnie głeboką awersję...