Nie tak zły jak piszą niektórzy, ale ciężko się nie zgodzić z tym, że nie wykorzystano całego jego potencjału.
Na pewno pochwalić mogę klimat, szczególnie przez pierwsze 40, 50 minut (właściwie to aż do momentu pierwszej śmierci). Historia jest opowiadana dość lekko i płynnie. Czuć spory realizm tego, co się widzi na ekranie. Naprawdę, pod tym względem wygrywa ze znaczną częścią konkurencji. Łatwo wczuć się w skórę bohaterów i postawić na ich miejscu. [SPOILER!] Szkoda, że tak szybko zginął Uri, taki typowy ukraiński, wyluzowany kierowca-przewodnik z poczuciem humoru. Bardzo wiarygodna postać.
Sceneria jest idealna pod horror i to tutaj należy upatrywać winowajcy braku sukcesu tego filmu. Z tak opustoszałych lokacji można było, a nawet trzeba było wykrzesać dużo więcej. To tutaj można powiedzieć, że nie wykorzystano potencjału.
Poza tym, o ile pierwsza połowa filmu upływa bardzo przyjemnie i nie miałbym za wiele do zarzucenia, o tyle druga połowa to głównie męka widza oglądającego bieganie i ucieczkę bohaterów przed zagrożeniem. Trochę szkoda też, że praktycznie ani razu nie pokazano nam przed czym oni uciekają. Oczywiście można się domyślić, że są to jakieś zdeformowane istoty, ale mimo wszystko czułem tu spory niedosyt. Niewiele jest zresztą scen, w których ich choćby częściowo widzimy.
Nie podobał mi się też ostateczny, "dramatyczny" finał tej historii. To już było i to setki razy. Zresztą brak świeżości to kolejny z poważnych zarzutów w stronę tego filmu. I nie ma się co dziwić. Od pewnego momentu schemat goni za schematem i film nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć.
Czarnobyl i Prypeć posłużyły twórcom do stworzenia świetnej gry "S.T.A.L.K.E.R." Niestety, wygląda na to, że na świetny horror mający miejsce w tych lokacjach, jeszcze trochę poczekamy. Ta szansa była niewykorzystana.
Moja ocena: 5/10.