Patrząc na ten film mam wrażenie, że autorzy Peli i Van Dyke
chcieli zrobić coś na siłę, aby tylko zainteresować tematyką
widza. A powiem szczerze, że wspomniany temat Czarnobyla
to istna gratka zarówno dla scenarzystów jak i miłośników
horrorów. Wszystko tak naturalnie i pięknie podane jak na
dłoni. Oczywiście nie ma się co cieszyć z ludzkiej tragedii z
przed ponad 25 lat, ale mleko się rozlało i czasu się już nie
cofnie. Nie oszukujmy się, ale ludzie biją kasę nie na takich
nieszczęściach i żyją, a my często w pełni świadomie
przyczyniamy się do ich interesu. Kino to przecież wielki
biznes. Szkoda tylko, że pomysł, historię czy jak go tam zwał,
na Czarnobyl, który chyba do tej pory jeszcze nie był poruszany
na ekranie kina, został tak kiepsko tu przedstawiony.
Nazwijmy to tradycyjnie zmarnowanym potencjałem.
O pewne rzeczy można się wykłócać, a w inne nawet uwierzyć.
To, że jest to teren silnie strzeżony to rzecz jasna. To, że ktoś
tam przywozi nielegalnie wycieczki (pewnie niekoniecznie
obcokrajowców, ale zwłaszcza) to nic dziwnego. To, że ci
przyjeżdżający traktują to jako formę przygody to żadne
zaskoczenie. Pewnie sam bym uznał to jako kilkugodzinną
zabawę z aparatem fotograficznym w ręku, tylko po co?
Takiego dziadostwa, nie różniącego się za bardzo od tego,
mamy u siebie pod dostatkiem. Ja wiem, sama świadomość,
że byłem tam, widziałem to, stałem na tej skażonej ziemi,
widziałem potęgę dramatu i przez sekundę mogę sobie
wyobrazić co za piekło musieli przejść ludzie, którzy w
mgnieniu oka tracą wszystko. Dobytek, dach nad głową,
zdrowie, wspomnienia jakie by one nie były. Nie zaprzeczajcie
też, że gdyby była taka możliwość, sami nie chcielibyście choć
raz być w tym miejscu przez chwilę.
Szkoda tylko, że twórcy którzy chcieli zadbać abyśmy się
chociaż przed tv poczuli jakbyśmy tam byli, nie zadbali o to w
ciekawy sposób. Mnie akurat sama surowość techniczna,
nazwijmy ją tak, nie raziła bardzo. To, że kamera podróżowała
za bohaterami kołysząc się nie drażniło mnie, bo dawało
takiej autentyczności, jakbyśmy sami w tym uczestniczyli. Ale
my nadal siedzimy przed ekranem przecież. I na tym dobre
wrażenia się kończą. Mogę zrozumieć momenty nieracjonalne
młodzieży bo znaleźć się w takiej sytuacji to koszmar i nie
dochodzi do takich często. Panika gwarantowana. Zawsze.
Mówi się tylko ''zachować zimną krew''. Pewnie, bo to takie
łatwe. Lecz to w jaki sposób to ukazują do mnie nie
przemawia. Nikogo nie można wyróżnić, dosłownie nikogo.
15 minut po seansie nie pamięta się już nawet twarzy tych
osób, pomimo, iż było tam kilka zdrowych, niezłych dziewczyn.
Nic.
Brak tu napięcia, takiego prawdziwego elementu strachu,
lęku, grozy, ale mamy za to potęgę ciszy . To tak, udało się.
Jeżeli chodzi o dramatyczną ścieżkę dźwiękową to również jej
nie uświadczymy. Jest tak skromna, że prawie nie słyszalna.
Efekt, nazwijmy ich zombie, to już najniższa półka. Każą nam
się domyślać jak wyglądają. A więc trudno nazwać ten film
horrorem. Bardziej dramatem kolejnej naiwnej grupy
amerykańskiej młodzieży, która znalazła się w
nieodpowiednim miejscu i za pomocą niefortunnych zbiegów
okoliczności?, ginie na własne życzenie. I może by to jeszcze
jakość uszło w tłumie, mimo, iż to standard, gdyby nie
beznadziejnie skopana końcówka.
A więc poza miastem, ukazanym w miarę odpowiednio, czyli
szarością, zniszczeniami, martwicą, skażeniem, które była aż
wyczuwalne w powietrzu i posmakiem płynu Lugola w ustach,
oraz tradycyjnej grupie młodych, którym w pewnym momencie
już nawet nie chce się kibicować, wszystko inne wydaje się
być kiepsko ukazane, a w niektórych sekwencjach bardziej niż
beznadziejnie.
Wiadome jest, że film kręcono zupełnie gdzie indziej, ale i tak
pozostaje pytanie co tam dziś się tak na prawdę dzieje, że o
otwartej drodze dla filmowców już nie wspomnę. Pole do
popisu nadal aktualne, ale jak inni mają Czarnobyl
wykorzystywać w podobny lub jeszcze gorszy sposób, to niech
lepiej zmienią profesję, albo przynajmniej gatunek z horroru
na jakiś dokumentalny.
Film słaby jak cholera. 3/10
Pozdrawiam