PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7785}

Czarny blues

Mo' Better Blues
7,5 4 704
oceny
7,5 10 1 4704
8,7 3
oceny krytyków
Czarny blues
powrót do forum filmu Czarny blues

Otóż wydaje mi się że film jest o stracie ducha jazzu. Zauważcie że od samego początku główny bohater żyje pod pewnym rygorem, najpierw przymusowych ćwiczeń, a potem własnej dyscypliny by ten poziom utrzymać.

Kluczowym momentem jest jak kobieta przegryza mu wargę i osłabia jego zdolności techniczne dzięki czemu powstaje utwór o filmowym tytule.

Pewnego dnia trębacz w pubie (będąc pijany) dyskutuje o tym że na ich koncerty nie przychodzą czarni ludzie, że ten prawdziwy jazz zamiera.

Sam tytuł Mo Better Blues (choć nie wiem co to właściwie znaczy oryginalnie) z własnej znajomości angielskiego tłumaczę jako jeszcze lepszy blous - czyli blous którego podrasowano kosztem niewinności.

I końcówka filmu jak trębacz zostaje pobity, wierzcie mi że utrata zębów przez trębacza nie oznacza końca kariery - sam Tomasz Stańko (polski trębacz jazzowy) stracił wszystkie swoje zęby i wtedy właśnie osiągnął szczyty swojej kariery i jak ktoś bardzo chce to nadal gra.

Myślę że on miał już dość takiego życia a sam koniec filmu gdy pozwala swojemu synowi iść na dwór ukazuje że ten prawdziwy blous może powstać tylko z prawdziwej pasji a nie zaplanowanego treningu pełnego wyrzeczeń.

ocenił(a) film na 9
MistyczneWspomnienie

Trudno się nie zgodzić, że mo better blues pokazuje jazz, który nie posiada tego ducha co w czasach swej świetności. Jednak w moim mniemaniu świadczy o tym bardziej widownia, która woli bluesa, aniżeli bohater grany przez Danzela. Co więcej, można nawet stwierdzić, że tylko on jeden naprawdę tego ducha wyczuwał. Te katorżnicze ćwiczenia i dążenie do perfekcji w jazzie są chyba do przyjęcia – przykład Coltrane’a który w okresie nagrywania A Love Supreme grał bez przerwy.

Moja ulubiona scena niejako powiązana z zanikiem tej jazzowej iskry to ta, w której Blake niejako z przymusu gra tytułowego bluesa. Sposób w jaki Danzel kończy swoją pierwszą partię, subtelnie pokazuję jego zrezygnowanie, to zrezygnowanie które słychać także w tonie głosu podczas zapowiedzi i zakończenia utworu. Trudno znaleźć lepiej zagraną scenę występu muzycznego w jakimkolwiek filmie – brawo Spike, brawo Danzel.

Co do utworu mo better blues to nie jest dokładnie powiedziane kto go napisał a już na pewno nie wynikało to z przegryzienia wargi. Samo określnie mo better jest użyte w filmie jako robić sobie dobrze - w scenie w której Blake proponuje jednej z kochanek uprawianie miłości ona odpowiada, że ich relacja nie ma nic wspólnego z miłością, wtedy on zastępuje to zwrotem mo better.

Przesłanie natomiast dla mnie jest nieco bardziej banalne. Miłość do człowieka jest znacznie więcej warta niż miłość do nut, trąbki itp. To jest właśnie Love Supreme.

ocenił(a) film na 8
Garbul

Przepraszam że dopiero teraz odpisuję, ale miałem to zrobić, przełożyłem a potem zapomniałem, ale widzę że zaglądasz na filmweb więc odpisuję teraz.

Co do tych katorżniczych ćwiczeń to tak to może z boku wygląda, jeżeli coś jest grane z niechęci na przymus to w jazzie i tak nic z tego nie będzie, Coltrane raczej po prostu grał dużo bo wypełniało mu to pustkę po odstawieniu heroiny. On grał tyle bo prosto mówiąc miał zapał. Owszem wielu muzyków jazzowych ćwiczy bardzo dużo , ale często jest to wynikiem edukacji muzycznej przygotowującej do grania np w Big Bandach, gdzie nie można sobie wyjść i zagrać "jak się chce" a trzeba dokładne nutki, wysoko jak w wojsku i tu też moim zdaniem gdzieś duch jazzu zamarł.

Dla mnie się to nie kłóci , robić sobie dobrze w łóżku to jest własnie ta droga do ducha jazzu, sama gra właśnie taka ma być. Wtedy mu przegryza tą wargę, a on nagle przerywa to i się denerwuje...zamiast zrobić sobie urlop :) Rozumiem jakby mu się coś innego stało ...ale w takim momencie aż tak panikować?

Trudno mi powiedzieć dlaczego ale ja nigdy Coltranem nie byłem aż tak zachwycony, pamiętam jak miałem 11 lat i słuchałem płyt z Davisem to była ta miła, ciepła trąbką i ten WREDNY SZORSTKI saksofon , rzucający się jak mały piesek , ale z takim ochrypłym szczekaniem. Będąc nastolatkiem fascynowała mnie jego ostatnia płyta, w której przekraczał granice, ale to po prostu dla mnie nigdy nie było przyjemne , to była muzyka o takim chłodnym brzmieniu, twardym, bez tego kobiecego uroku. Nawet na Kind of Blue zawsze bardziej wolałem słuchać partii Adderleya , ale wiem czemu Miles uwielbiał Coltrane'a , bo te brzmienie właśnie było takie inne, kontrastujące z jego ciepłym balladowym brzmieniem. Coltrane bez Milesa moim zdaniem by zaistniał może kiedyś, ale miałby podobne problemy jak miał Monk.

ocenił(a) film na 9
MistyczneWspomnienie

Ja bym zaryzykował stwierdzenie, że jak dla mnie Coltrane stworzył jedne z najcieplejszych i najbardziej duchowych brzmień jakie słyszałem a już szczególnie w okresie od 1962 roku do śmierci tego wybitnego muzyka. Jeśli chodzi o sesje z Miles'em to właśnie jego saksofon nadaje dynamikę utworom i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie "Kind of Blue" z innym brzmieniem. Ale to chyba kwestia gustu...

ocenił(a) film na 8
tomash74

W każdym razie Coltrane jest jedyny w swoim rodzaju, nie dyskutując na temat doboru słów - skojarzeń, ja w jego twórczości dostrzegam pewien charakterystyczny ton powagi, innym razem jakąś afirmację pełną energii, a innym razem dzikość łamiącą muzyczne przyzwyczajenia. Oraz jest ta strona powiedzmy "zewnętrzna' jego muzyki, która nie jest po prostu dla mnie przyjemna - choć nie zawsze.

ocenił(a) film na 9
MistyczneWspomnienie

Pełna zgoda ! Pozdrawiam :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones