Czarny kot

Il Gatto nero
1981
6,0 213  ocen
6,0 10 1 213
Czarny kot
powrót do forum filmu Czarny kot

Muszę przyznać, że choć "Czarny Kot" nie jest ani trochę podobny do swoich "rówieśników", to prezentuje w pełni wachlarz umiejętności reżyserskich Fulciego. Mamy tu tradycyjne ujęcia oczu bohaterów, ciekawe lokacje, niezłą (o dziwo!) grę aktorską, trochę nudy i trzymającą w napięciu końcówkę. Fulci zrezygnował tylko z jednego - mianowicie ze swojego "znaku firmowego", czyli nadmiernego epatowania okrucieństwem, co nie znaczy, że w filmie nie polało się trochę krwi. W kilku scenach, czarny lśniący kocur boleśnie drapie swe potencjalne ofiary czasem w twarz, a czasem w ręce, mrucząc przy tym złowrogo. Jeśli chodzi o obsadę, to świetnym posunięciem było zaangażowanie angielskiego "wyjadacza" Patricka Magee (znanego m.in. z "Mechanicznej Pomarańczy"). Jego posępne i gnuśne oblicze, ukazywane wielokrotnie, z pewnością zostanie na długo w pamięci widzów. Całkiem nieźle zaprezentował się nowozelandzki aktor David Warbeck w roli inspektora - była to swoista przygrywka do kolejnej jego roli w legendarnym "The Beyond". Z pozostałych, znanych i lubianych aktorów drugoplanowych rozpoznać można rudowłosego PierLuigi Conti (Al Cliver) jako miejscowego policjanta, Dagmar Lassander znaną choćby z "The House by the Cemetery" oraz Danielę Dorię - ukochaną aktorkę Fulciego, który uśmiercił ją w swych filmach czterokrotnie - poza "Black Cat" były to "City of the Living Dead" (dziewczyna wymiotująca własnymi organami wewnętrznymi), "The House by the Cemetery" (dziewczyna z prologu, która otrzymała potężny cios nożem w czaszkę), "The New York Ripper" (prostytutka molestowana za pomocą żyletki). Muzyka skomponowana przez Pino Donaggio jest bardzo stonowana, tworzy atmosferę rodem z filmów z lat 50-tych i 60-tych i jest zupełnie inna od trudnej do sklasyfikowania twórczości Fabio Frizzi. Po raz kolejny, wirtuoz kamery Sergio Salvati wykonał świetną robotę, zwłaszcza w końcówce filmu. A jeśli jestem już przy końcówce, to przyznam, że jest naprawdę porywająca, choć nieco zrzynana z innego wspaniałego filmu Fulciego (nie powiem z którego, miłośnik twórczości pana Lucia sam się domyśli). Z kolei koncepcja sceny z nietoperzami została później wykorzystana w pewnym stopniu w "The House by the Cemetery".
Pomimo powolnego tempa filmu i znikomej ilości krwi polecam ten film każdemu, kto lubi horrory z początku lat 80-tych. Warto, by kolekcjonerzy twórczości Fulciego postarali się o ten tytuł, bowiem jak wspomniałem na początku - jest to film cokolwiek zapomniany i niedoceniany, choć inspirowany klasyką literatury grozy.