Książka jest lepsza, subtelniejsza. Niepotrzebnie zmieniono jej treść. Młodzi ludzie to nie są skończeni idioci. Traktujmy ich po partnersku, naprowadzając, a nie wskazując palcem i trzymając za kark. Materiał wyjściowy był lepszy. Szkoda, ale i tak fajnie, że komuś się chce robić ambitniejsze kino dla młodzieży. Od czasów Pana Jędryki, nie było nikogo, kto próbowałby zmierzyć się z tym wyzwaniem długodystansowo, wièc doceniam. Jeśli reżyser przypadkiem przeczyta kiedyś mój wpis, to polecam mu sięgnąć po literaturę Artura Pacuły, lub "Tajemnicę Bursztynowej Komnaty" Tomasza Michałowskiego.
Zgadzam się. Bardzo lubię tę książkę. A tu zmieniony motyw ojca, młyn ożywa inaczej, dziewczynka zamiast być karłem jest chyba po porażeniu, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Z powieści dla dzieci pisanych przez Szczygielskiego przeczytałem wszystkie prócz książki"Serca Neftydy", a nakręcone adaptacje to nieśmieszny żart. Strach pomyśleć, jaki koszmarek wyszedłby z filmowej wersji "Omegi".
Mam wrażenie, że ogólnie mamy problem z kinem dla młodzieży. Największy koszmar zeszłego roku, to nowy Pan Samochodzik. Przy tamtym czymś, "Czarny Młyn" jest kinem wybitnym. Coraz częściej myślę, że ludzie, którzy biorą się za kino w Polsce, są kompletnie odklejeni od reszty i żyją w bańce, a dzieci wokół nich to małe monstra, które trzeba hodować i tresować. Być może ci filmowcy od kina familijnego, powinni wyjechać poza Warszawę. Tak na miesiąc i to najlepiej PKSem. Są jeszcze dzieci, które grają w piłkę, wchodzą na drzewa i które nie wygłaszają "progresywnych, woke" haseł, ani nie krzyczą "konstytucja!" przed zaśnięciem. Wokół nas są normalne, mądre dzieciaki, a wokół filmowców? Chyba są roboty, które mają jeden cel - kopiować dorosłych i ich przekonania. Koszmar. Czekam z nadzieją, że ktoś sięgnie po książki Pacuły i zrobi dobre kino familijne. Przygodowe, mądre, zabawne, po prostu dobre.