Rzadko pisze, a tym razem muszę. PO pierwsze TO NIE JEST FILM DLA DZIECI. Nie wiem kto zakwalifikował ten film jako B/O. Wyszliśmy z kina bo dzieci nie mogły patrzeć na końcówkę, a wieczorem moje ośmiolatki nie mogły zasnąć. Po drugie ten film jest niestety bez sensu. Pierwsza połowa jest fajna, logiczna i spójna, ale druga jest totalnie bez sensu. Pomijając elementy fantastyczne z pogranicza Stranger Things zakończenie filmy nijak ma się do tego co się dzieje w filmie. Po trzecie to zakwalifikowałbym film jako thriller, a nie przygodowy. Przygodowe to są filmy Maleszki. Także nie polecam. Dlatego ani to film dla dzieci, ani dla młodzież i dorosłych którzy wymagają w filmach minimum logiki.
Zgadzam się. Dziecko 10-letnie bezbłędnie wychwyciło wszystkie luki w scenariuszu, jednak w wielu momentach bało się tych horrorowatych zdjęć. Wyrobiony widz z kolei nie bardzo jest w stanie pojąć od początku, jaki mamy tu "świat przedstawiony" - dzieciaki o wyglądzie miejskich hipsterów (już w szczególności ten chłopczyk z półdługimi włosami) mieszkające w familoku ze scenografią rodem z patologicznych domów z lat 80-tych. Aż tu nagle enter smartfon! To w końcu gdzie/kiedy jesteśmy? A gdy dzieci na wyprawę zabierają ufajdane cynowe wiadro i z szuflady super-hiper wypasioną latarkę długości metra (czyżby product placement), na którą nie stać byłoby całego tego familoka razem wziętego - no trzymajcie mnie, naprawdę to był moment, gdy chciałem wstać i wyjść z szacunku dla własnej inteligencji :-)! To oczywiście takie tam bzdurki, ale do tego dochodzą: a) postać matki głównego bohatera, która powinna chyba jako akcesorium mieć aureolę i skrzydła anioła, b) dziewczynka, której kazali grać na irytującej nucie bezwzględnej tupeciary, a potem z nagła przemienić się w słoneczko jerozolimskie, c) znikający bohater ze spychacza - jest w młynie, a potem nagle go nigdzie nie ma, a potem znów jest w mieście - czyżby zachorował i nie przyszedł na plan?, d) pożar młyna na początku tak po prostu znikąd, a pod koniec nagle jakaś rysunkowa (brak budżetu na efekty specjalne?) bajka, jak to jakaś gwiazda wtedy walnęła w to wszystko. Mój fundamentalny zarzut - z bajki dowiedziałem się, że osobę dotkniętą niepełnosprawnością może całkowicie uzdrowić szatańskie monstrum i samo zło. Nie wiem czy to autor książki czy scenariusza ma taką myśl, ale podpowiedź, jak to rozumie dziecko - dziecko ma zawsze nadzieję, że przemiana zostanie na zawsze i wierzy, że gdzieś tam istnieje sposób na przywrócenie niepełnosprawnych do sprawności. Tu pokazano dzieciom, że przemiana była chwilowa i sprawność przywracają siły zła.