Czarownice

Häxan
1922
7,7 4,6 tys. ocen
7,7 10 1 4599
8,1 17 krytyków
Czarownice
powrót do forum filmu Czarownice

Ten film NIE MOŻE nie zaskoczyć. Między bajki trzeba włożyć jego pozorną horrorowatość. Jest to ni mniej ni więcej, tylko mistrzowski fabularyzowany dokument poświęcony przesądom i fantazjom dotyczącym czarnej magii. Ze scjentystycznego, wręcz pozytywistycznego, punktu widzenia autorzy analizują i demaskują rzekomą magię i brutalną reakcję społeczeństwa, objawiającą się w procesach o czary. Nie trzeba się przy tym dziwić zjadliwej antyklerykalności filmu. Robił go przecież Szwed, a więc luteranin, a do tego, jak się zorientowałem, zapalony freudysta.
Pomimo naukowego podejścia, twórcy nie wystrzegli się pewnych nieścisłości, które w jakimś sensie stanowią największy smaczek filmu. Czasy "polowań na czarownice", jak i narzędzia tortur zostały tu przedstawione jako charakterystyczne dla "ciemnego średniowiecza". Tymczasem ta ponura karta w historii Europy miała miejsce przede wszystkim w XVI i XVII wieku! Freudowskie tłumaczenie jakoby za czarownice brano średniowieczne histeryczki jest z jednej strony do przyjęcia, ale z drugiej, zatrąca o zbyt daleko posuniętą fantazję...
Obok tego najbardziej zaciekawić może w "Haxan" fascynacja, z jaką realizatorzy wgryźli się w świat mrocznych kultów i odtwarzali makabryczne fantasmagorie przeszłych pokoleń. Zanurzyli się w świat groteskowej perwersji, nie stroniąc nawet od (oczywiście kulturalnej!) golizny.
Wreszcie wielkim plusem jest techniczna strona filmu: charakteryzacja, kostiumy i scenografia, a nawet efekty specjalne, jakich trudno się spodziewać po obrazie z 1922 roku.

Film moim zdaniem świetnie nadaje się na temat pracy magisterskiej z socjologii i/lub antropologii. Gorąco polecam i zapewniam niejedno zdziwienie.

użytkownik usunięty
Woyciesz

powszechnie klasyfikuje się go jako horror, wiec i napisałem ze horror :)

PS: z wykształcenia antropolog kultury :)

Nie no, jasne. Podjąłem tę sprawę, niejako w celach informacyjnych, by ostrzec potencjalnych odbiorców. Jestem raczej przeciwnikiem klasyfikacji gatunkowych. Z wyjątkiem chyba "kina gatunków", czyli o ile wiem hollywoodzkich "czystych" produkcji "złotej ery".

PS Bardzo mi miło. Ja kierunek miejscami pokrewny, choć jeszcze nieukończony (wiedzaoteatrze :)