Nie jest istotny temat filmu, książki etc, lecz sposób w jaki go ukazuje, interpretuje. Zajmowałem się w tamtym czasie produkcją i konsumpcją kompotu w dużych ilościach. Znałem bardzo dużo różnych ludzi i środowisk w dużym mieście, ich specyfikę - i jakoś ich nie rozpoznałem w tym filmie, gdy go wtedy oglądałem - na lekkimi głodzie zresztą, dobrze to pamiętam . Jest to topornie dydaktyczna konfabulacja z tezą zrobiona przez gościa bez talentu. Po prostu bardzo zły film.
Właściwie jedyne polskie dzieło, które stosunkowo dobrze oddaje tamten klimat to książka Mirosława Sokołowskiego "Gady". Natomiast kto tego nie przeżył, kto nie przeżył skrętów, tego nieustannego cyklu rezygnacji i powrotu i tak nie zrozumie.