Najtrudniejszy w ocenie film Hanekego. Do połowy byłem bardzo "na nie". Nie ma tu zbyt wielu subtelnych metafor, scen-zagadek, a ujęcia są zadziwiająco krótkie jak na tego twórcę. Tym razem obraz jest do bólu realistyczny i dosłowny. Reżyser pokazuje ludzkie zachowanie w obliczu apokalipsy. Ale nie jest to bezpośredni koniec świata. Po prostu rzuca bogatych mieszczuchów na skrawek ziemi opanowany przez głód i nieurodzaj. Przyzwyczajone do wysokich standardów życia osoby z przerażeniem obserwują ludzkie upodlenie i po raz pierwszy życie nie zależy już od nich.
Pierwsza scena to 100% Haneke. Długie i spokojne ujęcie przerywa niespodziewany wybuch przemocy. Później jednak twórca sięga po motyw podróży, a następnie stara się obserwować zachowania ludzkie w ekstremalnej sytuacji. Gdyby nie pierwsze 10 minut, na prawdę nie poznałbym kto reżyseruje "Czas wilka". Jako łamacz schematów, Haneke tutaj sięga po nie dość często. Córka głównej bohaterki i jej "przyjaźń" z dzikusem, konflikty wewnątrz grupowe, bandyci zarabiający na biednej ludności, listy do zmarłego ojca- to są wątki których spodziewałbym się bardziej w Amerykańskim kinie. Dlatego niejako zawiodłem się głównie środkową częścią filmu, która do najoryginalniejszych nie należy.
Nie brak także mocnych scen które wynoszą moją notę bardzo wysoko. Prócz świetnej sekwencji otwierającej warto zwrócić uwagę na ponowne spotkanie bohaterki z zabójcami męża. Prawdziwy wulkan emocji. Haneke pokazuje ekstremalną sytuację, w której nie istnieje żadne prawo, a ofiara jest zmuszona egzystować w jednej społeczności z własnym oprawcą. Zakończenie także intryguje. A co najciekawsze jest bardzo dynamiczne i plastycznie, co już zupełnie nie pasuje do stylu Michaela. Kontrastuje z nią 5 minutowa sekwencja pogrzebu, bardzo oszczędna formą. Dlatego mimo przewidywalnych momentów, fajnie że pojawiają się również takie sceny.
Ogólnie z tego co napisałem, wniosek płynie jasny. "Czas wilka" jest bardzo nierówny. Jednak nie żałuję seansu. Głównie ze względu na pojedyncze fragmenty filmu, które kopią po ryju. Cieszę się także, iż mogłem poznać inną twarz jednego z najlepszych współczesnych twórców. Inspirująca rzecz, ale wątpię by każdy potrafił się pogodzić z tak specyficznym, pełnym kontrastów obrazem...