Film pierwotnie był krótkometrażówką i tym powinien pozostać. Jeszcze na początku było w tym coś intrygującego, ale przebywanie z bohaterką przez 1,5h, która jest na pograniczu katatonii, wyczerpało mnie do cna. To, że nie zasnęłam na tym filmie, świadczy o mojej wielkiej sile woli.
To jest typowa przedstawicielka HSP / "introwertyczki". To, że ludziom nie podoba się ten film tylko potwierdza realną alienację takich ludzi przez społeczeństwo.
"realną alienację takich ludzi przez społeczeństwo"? To nie społeczeństwo alienuje ciche osoby, tylko ciche osoby się alienują. A co społeczeństwo może zrobić? Nie da się siłą nikogo zmienić. Osoba sama musi tego chcieć, tzn. zrozumieć i uświadomić sobie.
No właśnie - zmienić. A po kiego grzyba chcesz takie osoby zmieniać? Powinny zostać normalnie włączone do społeczeństwa i traktowane z szacunkiem, a nie jak jakieś dziwadło. Inna sprawa, że w sumie w tym filmie nikt jej wprost nie obraża, po prostu jest ignorowana i ginie w głośnym tłumie.
Główna bohaterka żyje pracą biurwy, która jest jej jedynym sensem, nie ma zainteresowań poza rozwiązywaniem sudoku, wyraźnie lubi popijać, nie ma dobrej relacji ani z innymi ludźmi, ani ze sobą i rozmyśla o śmierci. Uważasz, że taka osoba nie chce się zmienić, tzn. rozwinąć, zyskać poczucie sensu, spokój i szczęście? Ja po żadnego grzyba nie chcę zmieniać takich osób, bo zresztą jak napisałam, nie da się nikogo zmienić poza sobą samym. Ale takie osoby chcą większej satysfakcji z życia. A do tego trzeba najogólniej mówiąc zmiany. Rzecz jasna nie mam bynajmniej na myśli zmiany z nieśmiałej Fran na irytujące, pretensjonalne babsko gadające o dupie Maryny niczym z biura głównej bohaterki, ale rozwój takiej Fran, który pozwoliłby jej odnaleźć samą siebie.
widać że jesteś zupełnie inna niż bohaterka filmu dlatego nic nie rozumiesz. Ja jestem nieco do niej podobny i mogłem się utożsamiać. Tak - mamy ciężko w społeczeństwie. Ale takie jest życie i trzeba brać z niego tyle ile możemy;/
Czyli wyprana z empatii. Dlatego gardzę psychologami, a miałem do czynienia z niejednym.
Psycholog nie ma cierpieć razem z pacjentem, bo nie tym polega pomoc. Ma zachować dystans i racjonalny osąd sytuacji. Twój komentarz wynika z niewłaściwego rozumienia czym jest empatia. Na pewno nie na tym, żeby razem usiąść i płakać.
Wiesz jaki powinien być psycholog tudzież psychiatra? Taki, który na własnej skórze doświadczył zaburzeń lękowych i depresji. Odsyłam do Wiktora Stańczyka z emocjobranie.pl i kanału na YT Stowarzyszenie Psychologiczne Zaburzeni i Odburzeni. To są ludzie, którzy przeżyli ten koszmar, a swoją wiedzę czerpią z własnego doświadczenia a nie z mądrych książek.
Każdy terapeuta - psycholog (psychiatrzy nie) przechodzi swoją terapię. I zapewniam cię, że praktycznie nie ma człowieka, który nie ma nic do przepracowania ze swojego życia. Oczywiście, własne doświadczenia pomagają. Pod warunkiem, że różne problemy masz jako terapeuta już w większości załatwione. Ale od lekarzy nie wymaga się przejścia zawału, żeby był dobrym kardiologiem.
Ale nie porównuj proszę lekarzy od mierzalnych chorób organicznych do tych zajmujących się psychiką. Poza tym psycholog to nie lekarz. Jak dostaniesz napadów paniki, derealizacji z depersonalizacją, agorafobii i lęku społecznego, plus dwustu objawów somatycznych, wówczas możemy zacząć rozmawiać o Twoim przepracowaniu.
Przelicytowałeś! O to ci chodziło? Zadowolony? Lepiej się czujesz? I jak sobie z tym wszystkim poradziłeś?
Z ciekawości - jakie miałeś oczekiwania względem innych użytkowników, tak śmiało uskarżając się na swe objawy i doświadczenia na forum o filmach?
PS Osobiście nie widzę, by Agatonik nazwała psychologa lekarzem, zaś widzę porównanie na zasadzie "od skutecznego psiego behawiorysty nie wymaga się, żeby miał doświadczenie w byciu psem".
Nie nazwała ale porównała. Zresztą przeczytaj raz jeszcze całą konwersację i postaraj się ją zrozumieć, bo póki co słabo Ci to wychodzi. I nie przewalaj się tutaj o zwierzęta, gdyż nie tędy droga.
Mam inną propozycję: ty przeczytaj tę konwersację np. za rok. Albo za dwa lata. Zobaczysz, ile sobie przez ten czas uświadomisz, bo w to optymistycznie wierzę. Pozdro
To nie jest prawda. Jesz i oddychasz w konkretnym celu - żeby przeżyć. A tutaj Twoje pisanie jest najzwyczajniej czcze i niekoniecznie potrzebne.
Rzeczywistość, którą dostrzegasz wokół siebie, jest odpowiedzią na to, co masz w sobie.
Podsmażamy na tłuszczu cebule , którą pokroiliśmy w kostkę , następnie solimy i wlewamy wodę , dusimy mieszając. Gdy zauważymy że cebula jest już miękka to dajemy przyprawy , możemy je dać już wcześniej przed duszeniem jej , potem dajemy koncentrat , jeśli płyn wyparuje to wlewamy trochę wody , potem dodajemy pokrojoną wędlinę dowolną , mogą być grube parówki lub inna kiełbasa czy szynka i gotowe. Najlepiej posypać przyprawą uniwersalną podczas duszenia , wtedy będzie idealny smak.
Ok tylko po co ta woda? Lepiej więcej oleju, tłuszcz jest nośnikiem smaku. No i przyprawa uniwersalna... jestem na nie, głównie to jakieś wzmacniacze smaku.