Obsada Sarandon, Williams, Cruz ludzie po tym spodziewałem się czegoś więcej o wiele więcej. Czekając na cud to banalna amerykańska opowieść. Biedna samotna kobieta, w tej roli Sarandon bez rodziny, znajomych, rozwódka, bezdzietna i aby jeszcze więcej łez wycisnąć ma chora matkę, którą się opiekuje. Altruistka, wspaniała dobra kobieta. Spotyka anioła, a jakby to w Nowym Jorku nie było anioła:D oczywiście że jest, pomaga,zmienia przeznaczenie, nawraca, banał nic oryginalnego. Nie ma szans w porównaniu z Angels in America. Dodajmy policjanta, oczywiście że policjant strażnik prawa i porządku, ale jak to bywa porywczy. Jego ukochaną jest piękna Penelopa ^^ oczywiście jest rozstanie ale potem pogodzenie po prostu jak w typowym melodramacie. Dodali tak aby było nowocześnie wątek faceta który wieży w reinkarnacje i co święta uważa że jego zmarła żona wchodzi w innego faceta (jest nim). Nie mam ochoty opisywać niczego więcej ale podsumowywując jest to typowy zlepek wszystkiego co można zobaczyć w kiepskim amerykańskim filmie. NIE polecam, jest o wiele więcej fajniejszych, ambitniejszych filmów...
podpisuje się pod tym obiema rękami. I dodam jeszcze że na minus zasługują dialogi... widać że miały być refleksyjne z morałem a wyszedł banał. Mozna to było zrobic o wiele lepiej. Ocena na filmweb to pomyłka
Aż tak radykalnie się nie wypowiem, ale film faktycznie nieco rozczarowuje...
Są plusy: Sarandon, Walker (chociaż on głownie dlatego, że miło się na niego patrzy ;)), Arkin. Właściwie do pewnego momentu film mi się naprawdę podobał... Zwłaszcza wątek z Sarandon. Pierwsze sceny Cruz i Walkera też miały coś w sobie. A potem się zaczęło: reinkarnacje, anioły, upragniona ciąża, nawrócenia, przebaczenia zza grobu nachalna symbolika i masa lukru.
Zmarnowana szansa, bo przy takiej obsadzie można było zrobić kawał świątecznego kina bez odwoływania się do banalnych tekstów i chwytów.
Dałam niezłą notę (7/10), bo jednak taka produkcja to na święta dość przydatna rzecz. Można się powzruszać, aktorzy są w porządku, klimat Bożego Narodzenia też w sam raz...
Ale przed obejrzeniem spodziewałam się czegoś na ocenę 8-9.
Ja inaczej oceniam film.
Nie oczekiwałam niczego.. więc i rozczarować się tak bardzo nie mogłam.
Po prostu nie oczekuję ambitnego filmu, kiedy jest z USA i w klimacie lekko bożonarodzeniowym.
Może i te przekłamania były.. np wątek z reinkarnacją. Mimo wszystko nie wychodziło na to, iż reżyser wierzy w to. Raczej, że jego bohater (i to jeden, a nie każdy po kolei) w to wierzy.. Chyba najbardziej naciągnięty wątek był z Charlim (R. Williams), ale i to mi - o dziwo - nie przeszkadzało. :-)
Nie określiłabym tego filmu jako dobry, ale jako uroczy już tak.