Film zaczyna się rewelacyjnie: bijatyka w saunie i poza nią, czołówka z czerwonymi napisami nawiązującymi do cyrylicy, mroczna i monumentalna muzyka. Cały czas jest dość ponuro, RED HEAT mógłby być niezłym thrillerem kryminalnym gdyby nie pewne "ale". Otóż od mroku odwraca nas humorystyczna gra pana Belushi, który zresztą całkiem dobrze wypada. Z biegem czasu przebija Arnolda, który z minuty na minutę coraz bardziej zachowuje się jak bezmimiczna kłoda ze Skynetu. I dlatego mimo sympatii do tego pana czuję niedosyt. Ale klimat filmu - świetny.