Zgadzam sie z glosami, ze Hannibal byl troche w tym filmie naciagany, momentami sztuczny. "Czerwony Smok" byl pierwszą ksiazka Harrisa, ktora czytalem i mnie zadziwil, Uwazam ze mozna bylo w filmie duzo wiecej uwagi zwrocic ku mordercy (w ksiazce autor poswiecil mu wiecej miejsca), do pewnych faktow policja dotarła zbyt szybko, zbyt duzo bylo w filmie Lectera (w ksiazce byl postacia epizodyczna). Ale dzieki muzyce i zdjeciom, oraz kreacji Nortona (wg mnie duzo lepszej od J. Foster w "Milczeniu...") nie mozna przejsc obok niego obojetnie, Mimo ze czytalem ksiazke i znalem zakonczenie - film zrobil na mnie wrazenie. Na dowod "klimatycznosci" Smoka, moge powiedzieć, ,ze tuż obok mnie jedna babka poryczała się, czyba z przerażenia.