Dziwaczna, koślawa hybryda autorstwa Kevina Smitha. Zaczyna się jak kolejny głupawy horror dla nastolatków z wątkiem erotycznym, by później przejść kolejno w kino akcji, dramat, a wreszcie satyrę. Jej ostrze wymierzone jest zarówno we wszelkiej maści bigotów, jak i w politykę USA po 11 września. Problem w tym, że to wszystko nie składa się w żadną rozsądną całość, brak jakiejkolwiek płynności w szafowaniu kompletnie różnymi konwencjami. Nie pomaga nawet pewna dawka czarnego humoru (z reguły zresztą raczej oczywistego i mało zabawnego) i niezłe aktorstwo (Goodman, Michael Parks, który jak zawsze, jest niezawodny). Nie mam bladego pojęcia, co twórca "Dogmy" chciał tym obrazem udowodnić, wiem za to, że najlepiej by było, gdyby wrócił do robienia komedii, bo to mu wychodzi najlepiej. Zważywszy na wyjątkowo kiepskie opinie na temat "Red state", nie jestem w swym zdaniu odosobniony.