Chore sceny z życia chorych ludzi.
Jedyne co po tym filmie pozostaje to kac moralny po zmarnowaniu półtora godziny życia i
uśmiech na wspomnienie scen z dzieciakami.
Dobrze odegrane role (główny bohater, Sigfried) stoją zaraz obok totalnie beznadziejnych
(Madonna), a dobre sceny (dzieciaki) obok durnego, nudnego absurdu lejącego się z tego
filmu niemal bez przerwy.
Pseudointeligentna kaszana cenionego reżysera, która nijak nie ma się do świetności
chociażby Pulp Fiction. Kolejna pozycja potwierdzająca nieadekwatność oceny na
Filmwebie do faktycznej wartości filmu.