Niezły... a raczej nie zły... ale też nie dobry. Zwłaszcza na tle "Przekrętu" i "Porachunków". "Dżentelmeni" to taka trochę nieudolna kopia tych tytułów i aż ciężko uwierzyć, że wyszła z rąk tego samego człowieka. Może to wina obsady?
Pierwsze, co zaczęło mnie drażnić w tym filmie, to jego "amerykańskość". Kompletnie nie czułem klimatu z poprzednich filmów. Nawet Colin Farrell wypadł dość sztucznie, mimo że w tej roli powinien się czuć jak ryba w wodzie.
Chwilę później zaczął mnie irytować sposób narracji. I tylko czekałem, aż w końcu skończą się te "dowcipne" przerywniki z Hugh Grantem, totalnie szatkujące tempo, akcję. Gorzej niż reklamy na polsacie ;) No i niestety trwało to niemal do końca filmu...
Fabuła też taka bez polotu. Od razu można było przewidzieć kto za czym stoi. A to sprawiło, że postacie kreowane rzekomo na inteligentów, czy wręcz geniuszy, wypadły karykaturalnie. Z resztą co druga postać w tym filmie jest fatalnie przerysowana. Fatalnie czyli bez gustu. Bo zamiast filmu gangsterskiego z nutką dobrego humoru i dużą dawką akcji, wyszła taka średnia, miejscami dłużąca się, gangsterska komedia z dosłownie odrobiną akcji.