Ubiegła niedziela była pod hasłem "The Gentelman". Z chęcią wybrałabym się do kina jeszcze raz, bo właśnie takiego kina mi brakowało. Świetnie opowiedziana historia, każda postać ma w sobie coś intrygującego, Matthew - ten człowiek jest niczym kameleon i naprawdę nie przestaje mnie zadziwiać, a jestem "z nim" już od daaawna, kiedy to skradł me serce w komediach romantycznych, a i nawet przed tym, gdy na sali sądowej pokazywał kunszt swego aktorstwa. No naprawdę. Wrażenie. Poza tym pozostała plejada gwiazd spisała się świetnie. Nawet Colin, za którym osobiście nie przepadam, przemówił do mnie w tym filmie. Polecam!
Bardzo dobre. Z tym, że jednak od wielkiego 'G'.
Anglosasi mają taką słabość, iż w tytułach - prawie wszystkie wyrazy (z wyjątkiem może niektórych przyimków) piszą od wielkiej litery.
Byłoby perfekcyjnie gdyby jednak rolę Rosamundy zagrała Kate Beckinsale.... Ale i tak jest super - role Colina i Hugh - perełki.
Jeden z lepszych filmów jakie ostatnio oglądałem. Hugh Grant swietny choc cala obsada swietnie sobie poradziła. No i wreszcie Collin Farrel - zawsze mialem go za miernego aktora a tu myknął fajną role. Brawo
I jeszcze ten plakat "Kryptonimu UNCLE" na końcu - czyżby ostateczny dowód na Ritchie-versum? ;)
Do plakatu Kryptonim UNCLE nawiązywały wcześniej wypowiedziane słowa Fletcher'a, a mianowicie "What you need ,is a sequel "
Mi też się bardzo podobało, smaczny film, zajmujący, wciągający, wszystko ma charakter, charyzmę, każda postać się różni, super.
Z początku się pogubiłem ale z każdą minutą tryby się zaczęły się zazębiać świetnie opowiedziana historia Ritchie i wszystko jasne dla mnie na plus :)