To smutne, że film debiutanta skupia w sobie jak w soczewce wszystkie wady polskiego kina – koszmarne dialogi, niesłyszalne wypowiedzi, drętwe aktorstwo, mętny scenariusz, sztuczną pretensjonalność, beznadziejny casting (obsadzenie Łukaszewicza w roli Franka woła o pomstę do nieba!) i całe ciągi pustych, nic nie wnoszących kadrów. A przecież sam temat niesie w sobie ogromny potencjał fascynującej historii, o czym przekonują choćby „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk.