W tamtych latach nie kręciło się jeszcze mocnych westernów. Typowy obraz lat 50-tych.
Faktycznie typowy Hollywoodzki western z lat 50. Jednak jest to film lekki i przyjemny i bardzo dobrze się go ogląda. Taki w sam raz na niedzielne popołudnie.
Ogląda się go dobrze do czasu. Moim zdaniem oportunizm Stewarta może się podobać albo nie. Jeśli się podoba, to można powiedzieć, że sami sobie nawarzyli tego piwa. Jego kumpel Ben był zwykłym głupcem, który jak dziecko wypaplał o wyjeździe, gdy wiedział, że może to grozić śmiercią. I jako idiotę wcale mi go nie żal. Tyle tylko, że to zmusiło głównego bohatera do zmiany planów - ale i on na koniec zaszarżował. Zrobił coś czego raczej nie należało się po nim spodziewać.
Jeśli zaś ktoś uważa, że Stewart był cynicznym i przeciętnym bohaterem, to taki zwrot w jego osobowości sprowadza się do płytkich przemian wzorowanych na cnotliwą "poprawność kinową". Dlatego ten film jest moim zdaniem ogromnie irytujący, a końcowy pojedynek do przewidzenia.
widzę że o westernie niewiele wiesz... lata 50 to szczyt i najlepsze czasy westernu, później było już tylko gorzej.
Wychowałem się na westernach. Nie uważam również, że liczą się tylko lata 50-te i że następne dekady nie wniosły czegoś ciekawego do gatunku. Choć faktycznie ten gatunek zaczął potem wymierać.
nie mówię że liczą się tylko lata 50-te, ale że to najlepsze lata dla tego gatunku